Nie wiedziałam, co psychoterapeuta może robić, a czego nie powinien. Nie zakładałam, że mógłby mnie skrzywdzić – mówi Anna. Jej terapia trwała zaledwie pół roku, ale kiedy się skończyła, czuła się znacznie gorzej niż przed nią. Zaczęły się problemy z sercem, zachorowała na depresję. A kiedy teraz próbuje dochodzić sprawiedliwości, zderza się z systemem, który nie działa.
Lepiej być nie może
Trafiła z polecenia do pana Bogdana, tak go będzie nazywać. – Pierwszy raz byłam na terapii w nurcie pracy z ciałem, więc zdałam się na niego. Zapewniał, że specjalizuje się w tym od lat, opowiadał o szkoleniach, warsztatach i certyfikatach, które posiada. Wzbudzał zaufanie – wspomina Anna.
Nie dziwiło jej, że terapeuta opowiada o swoim prywatnym życiu. Kiedy przyznał, że od dawna obserwuje ją w serwisach społecznościowych, uznała, że jest w tym jakiś głębszy terapeutyczny zamysł. Kiedy lajkował jej relacje na Instagramie, komentował wpisy i zdjęcia, myślała, że to jego metoda poznawania pacjentki. Kiedy latem przychodziła na sesje w sukienkach i mówił, że wygląda uroczo, myślała, że chce ją podbudować jako kobietę.