"Bo robiła ze mnie frajera do dojenia". Jan zabił Agnieszkę podczas grilla

1 dzień temu 9
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Zbieg okoliczności, do którego prokuraturę, sąd i biegłych próbował przekonywać Jan T., był niesamowity. Jego współlokatorka Agnieszka miała podczas letniego grillowania potknąć się na tarasie i nadziać na kawałek tłuczonego szkła, a on rzekomo chciał ją uratować.

Niewykluczone, że Jan T. tak często powtarzał w głowie własną wersję wydarzeń, że sam w nią uwierzył. Przed obliczem Sądu Okręgowego Warszawa-Praga teatralnie łkał, innym razem dramatycznie krzyczał, że nie popełnił zarzucanej mu zbrodni.

Noc z 27 na 28 lipca 2017 r., jest po godzinie pierwszej. Na telefon alarmowy dzwoni mężczyzna, jest zdenerwowany, krzyczy. Relacjonuje dyspozytorowi, że jego współlokatorka upadła na stolik i przebiła sobie szyję szkłem z rozbitej szklanki. "Szybko, wykrwawia się!" – woła Jan T. Nie dzwoni ze swojego telefonu, bo go przy sobie nie ma. Komórkę bierze od syna, budzi go. W tym samym momencie budzi się syn Agnieszki. Filip też krzyczy, jest przerażony. Powtarza przez telefon wersję wydarzeń zasłyszaną od gospodarza. Jest informowany, że ma uciskać klatkę piersiową mamy, dopóki nie przyjedzie karetka. Ta jednak dociera na warszawską Białołękę zdecydowanie za późno.

Przeczytaj źródło