Niewykluczone, że Jan T. tak często powtarzał w głowie własną wersję wydarzeń, że sam w nią uwierzył. Przed obliczem Sądu Okręgowego Warszawa-Praga teatralnie łkał, innym razem dramatycznie krzyczał, że nie popełnił zarzucanej mu zbrodni.
Szybko, bo się wykrwawia!
Noc z 27 na 28 lipca 2017 r., jest po godzinie pierwszej. Na telefon alarmowy dzwoni mężczyzna, jest zdenerwowany, krzyczy. Relacjonuje dyspozytorowi, że jego współlokatorka upadła na stolik i przebiła sobie szyję szkłem z rozbitej szklanki. "Szybko, wykrwawia się!" – woła Jan T. Nie dzwoni ze swojego telefonu, bo go przy sobie nie ma. Komórkę bierze od syna, budzi go. W tym samym momencie budzi się syn Agnieszki. Filip też krzyczy, jest przerażony. Powtarza przez telefon wersję wydarzeń zasłyszaną od gospodarza. Jest informowany, że ma uciskać klatkę piersiową mamy, dopóki nie przyjedzie karetka. Ta jednak dociera na warszawską Białołękę zdecydowanie za późno.