Deregulacja może przyśpieszyć wzrost polskiej gospodarki

2 dni temu 5
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

2025-07-13 10:00

publikacja
2025-07-13 10:00

Deregulacja przepisów może przyśpieszyć wzrost polskiej gospodarki. Pod warunkiem, że proces ten będzie kontynuowany i że uda się zmienić nastawianie urzędników do przedsiębiorców - twierdzą rozmówcy PAP - przedsiębiorcy, politycy, ekonomiści i prawnicy.

Deregulacja może przyśpieszyć wzrost polskiej gospodarki
Deregulacja może przyśpieszyć wzrost polskiej gospodarki
fot. MaciejGillert / / Shutterstock

Przedsiębiorcy, politycy i zwykli obywatele z uwagą obserwują wielką ogólnopolską operację upraszczania przepisów, zapoczątkowaną w lutym br. przez premiera Donalda Tuska. Szef rządu w ciągu miesiąca powołał dwa zespoły ds. deregulacji: społeczny pod kierownictwem szefa InPostu Rafała Brzoski oraz rządowy, kierowany przez szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów Macieja Berka. Dzięki ich współpracy w ciągu stu dni rząd przyjął 125 postulatów deregulacyjnych zgłoszonych przez stronę społeczną i skierował do Sejmu 63 projekty ustaw, z czego ok. 20 podpisał już prezydent. Wśród tych ostatnich jest m.in. regulacja zmniejszająca częstotliwości kontroli w firmach, elektroniczne doręczanie załączników do decyzji administracyjnych, zdalne rozprawy przed Krajową Izbą Odwoławczą, czy zwiększenie limitu uprawniającego do zwolnienie z VAT (z 200 tys. do 240 tys. zł).

Podczas podsumowania pierwszego etapu deregulacji (7 lipca br.) premier Tusk zapowiedział, że rozwiązań upraszających prowadzenie działalności gospodarczej będzie więcej, a "deregulacja stanie się procesem ciągłym".

ReklamaMasz apetyt na zysk? Serwujemy gorące spółki na wirtualnym talerzu. Deser? Prawdziwe nagrody!

Z rozmów, które przeprowadziła PAP z przedsiębiorcami, politykami, ekonomistami czy prawnikami jednoznacznie wynika, że deregulacja jest procesem niezbędnym. Zwłaszcza, że w ostatnich latach obowiązki biurokratyczne, które nakładano na firmy, mnożyły się bardzo szybko. W efekcie lawinowego przyrostu nowych ustaw, rozporządzeń, umów międzynarodowych biurokracja stała się jedną z największych barier hamujących rozwój polskiej gospodarki. Z wielu badań i raportów wynika, że narzucone przedsiębiorcom wymagają np. zwiększenia czasu pracy lub zatrudnienia dodatkowych pracowników. W efekcie zamiast koncentrować się na działaniach prorozwojowych, przedsiębiorcy zmuszeni są ograniczać inwestycje i hamować innowacje.

Aż 69 proc. start-upów odczuwa bariery związane z nadmierną regulacją

Z danych Startup Poland wynika, że aż 69 proc. start-upów odczuwa bariery związane z nadmierną regulacją. Narzekają m.in. na niesprzyjającą konstrukcję systemu zamówień publicznych czy długi i kosztowny proces zakładania start-upu pod kątem formalnym (kwestia rejestracji spółki, uzyskiwania pozwoleń itp.).

Jednak - jak podkreślają zarówno małe firmy jak i duże przedsiębiorstwa - największą zmorą jest duża zmienność prawa. Częściowo wynika ona z konieczności dostosowania polskiego prawa do unijnych regulacji, ale część z nich to efekt gold platingu, czyli tworzenia bardziej rygorystycznych przepisów, niż wynika to z dyrektyw unijnych.

- Obserwuję przez lata poczynania poszczególnych resortów i mam wrażenie, że ludzie pracujący tam mają potrzebę wykazania się szczególną pracowitością, przy czym miarą tej pracowitości jest liczba zgłoszonych projektów ustaw a także nadinterpretowanie unijnego prawa - powiedział dyrektor departamentu analiz i legislacji Pracodawców PR Piotr Rogowiecki.

Problem z nadprodukcją prawa potwierdzają też dane z najnowszego raportu firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton, z których wynika, że tylko w 2024 roku w Polsce w życie weszło 376 nowych przepisów regulujących działalność gospodarczą, a 718 zmieniło swoje brzmienie. Niepokojący - według autorów publikacji - jest fakt, że wprowadzane przez rząd ustawy relatywnie rzadko działają na korzyść przedsiębiorstw. Policzyli, że na 31 ustaw gospodarczych ogłoszonych w 2024 roku, jedynie siedem wspierało rozwój przedsiębiorstw, natomiast dziewięć było z punktu widzenia przedsiębiorców wręcz szkodliwych (wprowadzały nowe podatki i obowiązki).

Nic więc dziwnego, że deregulacja rozpoczęta przez premiera wywołuje entuzjazm i budzi nadzieję. Zwłaszcza, że projekty dosyć sprawnie przechodzą przez proces legislacyjny. Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu udało się uchwalić cały pakiet począwszy od rozwiązań związanych z emeryturami czy ubezpieczeniami, po ułatwienia na rynku kapitałowym. I tak wśród uchwalonych regulacji znalazło się m.in. rozwiązanie pozwalająca na sprawdzenie wszystkich przyszłych świadczeń emerytalnych przez rozszerzoną aplikację mObywatel. Posłowie jednogłośnie uchwalili także ustawę chroniącą obywateli przed wykorzystaniem skradzionych danych osobowych do nielegalnego zawierania umów obowiązkowego ubezpieczenia OC samochodów (firmy ubezpieczeniowe będą musiały weryfikować numery PESEL przy sprzedaży polis). Przegłosowano wreszcie ustawę przesuwającą o dwa lata obowiązek raportowania zrównoważonego rozwoju (ESG). W parlamencie procedowane są jeszcze zmiany w ustawie dotyczącej aplikacji mObywatel, które wprowadzić mają wirtualnego asystenta opartego na modelu sztucznej inteligencji oraz projekt, który ma chronić polskie firmy przed nieuczciwą konkurencją z państw spoza UE.

Tempo prac zostanie utrzymane?

Nie do końca wiadomo jednak, czy tempo prac zostanie utrzymane. Społeczny zespół ds. deregulacji zapowiedział wprawdzie, że gotów jest do kontynuowania działań, ale - jak wskazał koordynator projektu SprawdzaMy Adam Malinowski - obecnie koncentruje się przede wszystkim na przeprowadzeniu przez proces legislacyjny tych propozycji, które już uzyskały aprobatę zespołu kierowanego przez Macieja Berka (jest ich ok. 200). Łącznie w ramach pierwszej fazy projektu deregulacji zespoły eksperckie przekazały do strony rządowej ok. 500 postulatów, przekraczając pierwotne założenia o prawie 40 proc.

Do przygotowania kolejnych pakietów SprawdzaMy ma nadzieję przystąpić po wakacjach, jeśli - jak zaznaczył Rafał Brzoska w rozmowie z PAP - taka będzie wola polityków. Szef InPostu potwierdził też, że jego rola, jako kierującego zespołem się kończy, ale - jak zaznaczył - nie oznacza to, że nie będzie tego projektu wspierał, tylko już nie na pierwszej linii frontu.

Z lekką obawą na przyszłość procesu deregulacji patrzą przedsiębiorcy. Zauważają, że do tej pory proces przebiegał poza podziałami politycznymi, jednak nie wiadomo czy ta neutralność zostanie utrzymana. Zwłaszcza w kontekście zmiany w Pałacu Prezydenckim. "Oczekujemy, że nowy prezydent wzniesie się ponad partyjne interesy i będzie odpowiedzialnie współdziałał z rządem w sprawach kluczowych dla przyszłości naszej gospodarki” – napisał w komunikacie po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich szef Konfederacji Lewiatan Maciej Witucki.

Z kolei przedstawiciel Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Jakub Bińkowski zauważył, że mogą być problemy z wdrożeniem przepisów deregulacyjnym ze względu na przyzwyczajenie urzędników. - Z napływających do nas informacji wynika, że istnieje rozdźwięk między sygnałami wysyłanymi przez centralę, czyli premiera i jego ministrów, a zachowaniami pracowników np. z terenowych oddziałów podatkowych czy Krajowej Administracji Skarbowej. Jako przykład podał zatrzymanie przez jeden z urzędów celno-skarbowych transportu kartidży do papierosów elektronicznych, które miały być sprzedawane w Polsce. Dodał, że zatrzymanie nie miało podstaw prawnych, i nie tylko przyniosło straty firmie, ale też naraziło Skarb Państwa na utratę wpływów z podatków.- Deregulacja powinna polegać nie tylko na zmianie przepisów, ale też na zmianie nawyków, które przez lata kodowano w głowach funkcjonariuszy skarbowych - podsumował. Przypomniał też, że prób deregulacji było w Polsce już kilka, ale żadna nie przyniosła równowagi w relacjach biznes-państwo.

Ewa Wesołowska (PAP)

ewes/ drag/ lm/

Przeczytaj źródło