Efekty uboczne. Weronika: "Podpisałam oświadczenie, teraz walczę o zdrowie"

1 dzień temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

– Najgorsze są straty moralne: wstyd, że dobrowolnie dałam sobie zrobić krzywdę. Ktoś powie: sama chciała, to teraz ma, ale która z nas nie chce być piękna? Nawet kosztem zostania królikiem doświadczalnym?

Bożena ma 61 lat, od pięciu jest modelką fryzur. Czyli oddaje swoje włosy w ręce kursantek uczących się fachu fryzjerek. – Lubię to – przyznaje Bożena. – No i jest taniej, bo strzyżenie i farbowanie podczas takiego kursu kosztuje 100 złotych. Dwa, trzy razy taniej niż w profesjonalnym salonie.

Ale kwestie finansowe są dla niej na drugim planie. Na pierwszym jest przygoda, bo za każdym razem oddaje się w ręce kogoś innego. Można wtedy pogadać, wymienić się spostrzeżeniami na temat trendów. Teraz na przykład modne są – czego na kursach uczą się adepci fryzjerstwa – ombre i sombre, keratynowe prostowanie i odżywienie, czyli botoks i bioplastia włosów. – Gdyby nie kursy, nie miałabym o tym pojęcia – mówi Bożena. – A tak czuję, że nie tylko nadążam za trendami, ale i jestem wśród ludzi. Wszystko w myśl zaleceń lekarzy, którzy nie pozwalają mi osiąść w miejscu. Moja mama osiadła i szybko dostała alzhaimera.

Bożena nie zamierza – tak jak matka – poddać się monotonii i odpłynąć w otępienie. Dlatego na emeryturze postanowiła pracować: razem z synem założyli burgerownię. Serwują najbardziej popularne burgery wege. Bożena nie tylko je przygotowuje i podaje, ale też robi zakupy i stoi na zmywaku.

Przeczytaj źródło