„Newsweek”: Nowy kształt rządu wywoła jakieś emocje u wyborców czy skończy się na wzruszeniu ramion?
Dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego, Instytut Zarządzania Wartością SGH w Warszawie: - Oczekiwania co do rekonstrukcji były już minimalne, bo zmiany w rządzie kilka tygodni po wotum zaufania dla premiera to przenoszona ciąża. Dla samej koalicji to i dobrze, i źle. Źle, bo opozycja, dziennikarze, wyborcy, ale także sami rządzący, przez długi czas mogli się wyżywać, że nic się nie dzieje, że rząd cechuje niemoc.
Natomiast dobrze, ponieważ zgodnie ze starą zasadą PR-u dobrze albo źle wypada się na jakimś tle. A ponieważ te oczekiwania nie były zbyt wysokie, to wydaje się, że w niektórych aspektach Donaldowi Tuskowi udało się zaskoczyć pozytywnie. Nie było tak, że na konferencji premier powiedział coś od dawna jasnego. Oczywiście, pojawiły się wcześniej przecieki, ale mimo to mieliśmy niespodzianki. Zaskoczeniem jest, że Aleksandra Leo nie zostanie ministrą kultury, co jeszcze rano w programach publicystycznych przedstawiano jako pewnik.
Notowania rządu mogą się teraz zmienić?
- Ratingi rządu mogą rzeczywiście skoczyć. Pytanie tylko, na jak długo. Tusk wysoko podbił oczekiwania wyborców koalicji 15 października. Udało mu się wejść drugi raz do tej samej rzeki: patrzcie, od teraz to będziemy ostrzy. Zmiany sprawiają wrażenie, że tak będzie. Mówi się jednak, że w teorii nie ma żadnej różnicy między teorią a praktyką, a w praktyce jednak jest. Deklaracja i wykonanie to często dwie różne sprawy.
Rekonstrukcja rządu. "Sędzia Waldemar Żurek sporo ryzykuje"
Co sugeruje, że będzie ostrzej? Sędzia Waldemar Żurek jako minister sprawiedliwości?
- Na pewno. Lege artis Waldemar Żurek musi zrezygnować z zawodu sędziego, traci immunitet sędziowski i uprawnienia do sędziowskiego uposażenia w stanie spoczynku. Ja wiem, że jesteśmy w Polsce i może być bardzo różnie. Natomiast na ten moment trzeba założyć, że ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym będzie hipotetycznie dwa lata z kawałkiem. Jeżeli chodzi o karierę, ryzykuje dużo. Nie sposób pominąć tu aspektu osobistego. Sędzia Żurek był jedną z trzech, czterech najbardziej rozpoznawalnych i represjonowanych osób w poprzednim systemie, czyli przez Zbigniewa Ziobrę. Powinien więc mieć silną motywację, zwłaszcza że Adam Bodnar dla wielu wyborców - już nawet nie tylko wyznawców z twardego elektoratu Koalicji Obywatelskiej - nie robił nic, żeby rozliczyć poprzedników, chociaż za rządów PiS było tyle nieprawidłowości.
Być może zaczął to zresztą czuć, bo mam wrażenie, że przez ostatnich kilka miesięcy przyspieszył. Nagle się okazało, że można postawić jakieś oskarżenie, że można kogoś tam gdzieś przesunąć. Wydaje się, że dzięki temu minister Żurek będzie miał łatwiej i na tle ministra Bodnara może się okazać bardziej sprawczy. Przynajmniej w tych obszarach, w których jest to możliwe, bo pamiętajmy, że do zmian ustrojowych potrzebny jest podpis prezydenta.
Sikorski wicepremierem po rekonstrukcji. "Tusk go szykuje do przejęcia partii"
Co nam mówi podniesienie Radosława Sikorskiego do rangi wicepremiera?
- Dwie rzeczy. Po pierwsze, premier próbuje utrzymać Sikorskiego na pozycji, na której jest, bo mu urósł bardzo mocno. Na przestrzeni całego swojego życia politycznego Tusk pokazuje, że nie bardzo toleruje osoby, które przy nim wyrastają. Zresztą to jest tendencja wszystkich liderów w Polsce, bo Jarosław Kaczyński robi to samo. Sikorski ma już wysoką pozycję międzynarodową i coraz bardziej wyrabia sobie pozycję w Polsce. Nie mam na myśli tylko głosów mówiących, że to właśnie szefa MSZ trzeba było wystawić w wyborach prezydenckich, bo to zawsze jest musztarda po obiedzie, coś niesprawdzalnego. W tej sytuacji awans kontrolowany może na jakiś czas powstrzymać ambicje ministra spraw zagranicznych i jednocześnie sprawić, żeby nie wpadły mu do głowy pomysły o tworzeniu własnej partii.
I tu pojawia się druga rzecz. To tylko moja dywagacja, ale wydaje się, że Tusk ma przed oczami „efekt Kopacz”. Żeby mu zapobiec w przyszłości, szykuje Sikorskiego do przejęcia partii albo do roli głównej twarzy w wyborach w 2027 r.
Byłaby to dobra twarz?
- Ma charyzmę, ma kartę walki z Rosjanami w Afganistanie, ma sprawczość, bardzo dobrze wypadał w ONZ. Czyli wszystko się zgadza. Może poza jednym. Mianowicie dla tej część Polski, która ma rys antysemicki – a jest taka część i widać to coraz wyraźniej – żona Radosława Sikorskiego będzie przeszkodą, zwłaszcza gdyby miał kandydować w wyborach prezydenckich za pięć lat. Ale zakładam, że to nie jest jednak plan na Sikorskiego. Raczej chodzi o to, żeby mógł ewentualnie zostać premierem i za dwa i pół roku ostro się przeciwstawić PiS.
Rekonstrukcja rządu. Jolanta Sobierańska-Grenda - ostra, twarda, nieustępliwa
A nowa ministra zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda. To komunikat do wyborców, że "coś chcemy z tym obszarem zrobić”, czy próba szukania dobrej administratorki?
- Myślę, że jedno i drugie. Warto zaznaczyć, że to nie jest lekarka ani osoba związana z zawodem medycznym. Jest prawniczką i menadżerką. Jeśli popatrzeć na ministerstwa po 1989 r., to resort zdrowia zawsze był najgorszą miną. Nawet Prof. Zbigniewowi Relidze się nie udało go naprawić.
I teraz jest nowa pani minister czy pani ministra, bo nie wiem, jak sobie życzy, która ma doświadczenie w restrukturyzacji szpitali na Pomorzu – z jednej strony osoba związana z branżą, z drugiej jednak - nie osoba ze środowiska lekarskiego. Ma to dawać gwarancję, że nie będzie znowu preferowana jedna z dziedzin, jedna ze specjalizacji lekarskich. Przez ostatnich 30 lat jak w ministerstwie był kardiolog, to kardiolodzy mieli dobrze, jak był umowny anestezjolog - dobrze mieli anestezjolodzy. Zakładam, że chodzi o odejście od tej zależności.
Poza tym nowa szefowa resortu ma opinię ostrej, twardej i nieustępliwej.
Przy okazji Ministerstwa Zdrowia, Donald Tusk nie o wszystkich odchodzących coś mówił, a o Izabeli Leszczynie - tak. I to mówił o niej najlepiej. Wspomniał, że zdobyła środki unijne itd. Nawiasem mówiąc, wyborcy tego nie wiedzieli, bo rząd nie miał rzecznika i przez półtora roku nikt nie komunikował, co w ministerstwach się robi. A ludzie raczej nie próbowali się domyślać, co zdobyła ministra Leszczyna. Inna sprawa, że ona się potknęła właśnie o pieniądze, a tych na zdrowie więcej nie będzie. W związku z tym trzeba znaleźć takiego krawca, który z niewielkiej ilości materiału skroi jakiś kitel lekarski zasłaniający przynajmniej niektóre części ciała.
Rekonstrukcja. "Premier chyba znowu zdał sobie sprawę, że w Polsce rządzi rząd"
Będzie lepsza komunikacja i lepszy marketing polityczny rządzących?
- Zobaczymy. Od marketingu politycznego nie da się uciec. Donald Tusk przestrzegał w środę, że nie namawia ministrów do propagandy. Trochę szkoda. Ja też jestem przeciwnikiem propagandy, ale jednak komunikować się trzeba. A do czasu powołania ministra Adama Szłapki na rzecznika prasowego premier raz w tygodniu wysyłał tweeta albo po posiedzeniu rządu wychodził i mówił: "Robimy to, to i to". Z całym szacunkiem, jakie są tego efekty, widać. Nie można być i premierem, i rzecznikiem. Czysta polityka odbyła się dzisiaj, czyli kto dostał ministerstwo, kto nie dostał, komu nie zabrano, komu dano i tak dalej. Wszystko pozostałe to marketing polityczny, a komunikacja jest jednym z jego elementów , trzeba tym zarządzać.
Czego się spodziewać na tym polu?
- Kluczowe jest to, jakim językiem mówił Donald Tusk. Język walki pojawił się po raz pierwszy od kilku miesięcy. A w języku walki opisujemy rzeczywistość tak, jak chcemy ją widzieć. To były przebłyski Tuska, którego pamiętamy z kampanii 2023 r., ale język się zaostrzył: nie będę tolerował tego a tego. Premier użył też ciekawej metafory wyścigu kolarskiego. Uczestnicy kraksy się podnoszą i jadą dalej. To ma motywować ministrów i elektorat. W ten sposób zdiagnozował, że to, co się zadziało w wyborach prezydenckich, to tylko element wyścigu. "No trudno, polegliśmy, była kraksa”, jeden z liderów, który miał być prezydentem, już nie może jechać dalej, bo ma kontuzję, musi wycofać się do punktu serwisowego. Ale my jako peleton jedziemy dalej.
Myślę, że pomysł jest taki, żeby Radosław Sikorski w pewnym momencie został liderem, który ruszy, wyskoczy z tego peletonu. Na razie wszystko układa się po myśli prawej strony – Kaczyńskiego, Konfederacji, prezydenta elekta. Ale premier chyba znowu zdał sobie sprawę, że w Polsce rządzi rząd, więc ma atuty w tym wyścigu. Potrafił przekonać do dalszej drogi Szymona Hołownię, Włodzimierza Czarzastego, Władysława Kosiniaka-Kamysza, że rozwalenie tego w tej chwili to śmierć polityczna. Może ma nadzieję, że te pieniądze unijne, które udało mu się dzięki osobistym kontaktom uruchomić, wreszcie zaczną być odczuwalne przez wyborców. Bo ludzie potrzebują czegoś namacalnego jak 500+ albo przekop Mierzei Wiślanej. Pomijając, czy ma on sens.