Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Przedsiębiorcy otrzymują od urzędów skarbowych wezwania do zapłaty odsetek i kosztów egzekucyjnych, mimo że formalnie nie mają żadnej zaległości podatkowej. Problem wynika z przepisów, które nie pozwalają na kompensowanie nadpłat zaliczek na PIT pomiędzy miesiącami.
Sytuacja dotyczy m.in. przypadków, w których w jednym miesiącu zaliczka została nadpłacona, a w kolejnym obniżona o nadwyżkę. Choć całkowita suma wpłat się zgadza, fiskus traktuje niższą zaliczkę jako zaległość - podaje "DGP". W efekcie naliczane są odsetki oraz koszty postępowania, a do podatników trafiają oficjalne upomnienia – wskazuje Kamila Cebelińska, doradczyni podatkowa z KKLW.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zanim zaufasz ChatGPT, zobacz jak działa polski Bielik - Sebastian Kondracki w Biznes Klasie
Analogiczny problem pojawia się w przypadku płatników, którzy pobrali zbyt wysoką zaliczkę od pracownika i w kolejnym miesiącu przekazali do urzędu skarbowego niższą kwotę. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie istnieje możliwość bezpośredniego potrącenia nadpłaty – zwrot można uzyskać wyłącznie na wniosek i po wykazaniu "ważnego interesu podatnika", co jest procesem czasochłonnym.
Wystarczy błędny tytuł przelewu
Zgodnie z ordynacją podatkową, zaliczka niebędąca nadpłatą nie może zostać automatycznie zaliczona na poczet zaległości. Tymczasem zaliczki w PIT obliczane są metodą narastającą – co, zdaniem Agnieszki Fijałkowskiej-Wocial z LTCA, mogłoby uzasadniać uznanie wcześniejszej nadwyżki jako części kolejnej wpłaty.
Mimo to fiskus kieruje się literalnym podejściem do przepisów, co może prowadzić do kuriozalnych sytuacji – przykładowo: mylny tytuł przelewu może zostać uznany za powód powstania zaległości - opisuje "DGP".
Eksperci apelują o nowelizację przepisów. Zdaniem doradców podatkowych, zawyżoną zaliczkę należałoby traktować jak nadpłatę, co umożliwiłoby kompensację i wyeliminowałoby problem pozornych zaległości. Obecnie część przedsiębiorców woli zapłacić należność wraz z kosztami, by uniknąć dalszych komplikacji, inni próbują wyjaśniać sprawę w urzędach – często dopiero po otrzymaniu pisma windykacyjnego.