Jest taka opowieść o nastolatkach, że z nimi nie da się porozmawiać. Nie podejmują tematu, odburkują monosylabami, wzruszają ramionami, przewracają oczami. Pogawędka gaśnie niczym zapałka pod strumieniem wody. Rodzic się poddaje, wycofuje z kontaktu, a dziecko idzie do swojego pokoju i zamyka za sobą drzwi. Między dwojgiem ludzi, którzy potrzebują siebie nawzajem, którzy chcą czuć się widziani, słyszani, rozumiani, pomału wyrasta szklana tafla. Niby mają siebie w polu widzenia, ale coś ich dzieli i trudno o bliskość.
Jednym ze sposobów, by ten stan rzeczy zmienić, jest codzienne praktykowanie mikrorozmówek. Small talk, ale nie ten zdawkowy, pełen ogólników, tylko oparty na uważności, otwarty, serdeczny i pełen poczucia humoru. Jak go wprowadzać do życia rodzinnego?