Morze wyrzuca ciała na brzeg dopiero w marcu, gdy lód zaczyna topnieć. Emmi Scheler na własne oczy widzi dryfujące na falach ludzkie szczątki. Wydaje jej się, że za wszelką cenę próbują wrócić na ląd, nieświadome własnej ułomności. Odwraca wzrok i ucieka w popłochu. Nigdy więcej nie wejdzie do wody na plaży w Rügenwalde-Bad. Nogi w piasku ogrzać, owszem, ale kąpiel w morzu – co to, to nie.
O tragedii Gustloffa i innych statków mieszkańcy Rügenwalde długo nie mają pojęcia albo mają bardzo mgliste. Joseph Goebbels nałożył embargo na takie informacje. Propaganda sukcesu, jak nadzieja, musi umrzeć ostatnia, więc choć Niemcy uciekający z Prus Wschodnich i Pomorza na początku 1945 roku tysiącami giną od sowieckich torped i min, tonąc albo zamarzając w lodowatym Bałtyku, ich rodziny, przyjaciele, znajomi i sąsiedzi wciąż łudzą się, że najlepsza droga ucieczki prowadzi przez morze.
Wkrótce przekonają się, że nie najlepsza, tylko jedyna.