Karmili ją wyłącznie kozim mlekiem, dziecko zmarło. Nadchodzi "lex szarlatan"

2 dni temu 4
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Marek H. był znachorem z Nowego Sącza, którego w 2023 r. skazano na 3,5 roku więzienia za przyczynienie się do śmierci z głodu półrocznej Madzi z Brzeznej. Rodzicom dziewczynki zalecił karmienie kozim mlekiem i rozwodnionymi kaszkami. Madzia nie była jedyną "pacjentką" szarlatana. Dzięki swoim "usługom medycznym" zarobił co najmniej 60 tys. zł. Rzecznik Praw Pacjenta ma mieć wkrótce szersze uprawnienia, by takie sytuacje ścigać. Szarlatanom mają grozić kary nawet do miliona zł. Wzmocnienie kompetencji Rzecznika Praw Pacjenta i wprowadzenie regulacji dotyczących praktyk pseudomedycznych - to podstawowe założenia projektu ustawy. Konsultacje publiczne projektu kończą się w połowie lipca.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Celem projektowanej regulacji jest zwalczanie nieuprawnionego podejmowania świadczeń zdrowotnych – a więc działań służących zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz innych działań medycznych wynikających z procesu leczenia lub przepisów odrębnych. Po co? Aby do takich sytuacji dochodził rzaziej, a najlepiej wcale:

Jak wyjaśnia Piotr Misiorowski z Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski, Lex szarlatan ma dotyczyć wszystkich tych sytuacji, w których osoby nieposiadające kwalifikacji medycznych podejmują działania o charakterze leczniczym – czy to jawnie, czy pod płaszczykiem "alternatywnej terapii", "uzdrawiania duchowego", czy "naturalnych metod leczenia".

— Z zagrożeniami, jakie niosą ze sobą praktyki "szarlatanów" stykają się nie tylko chorzy w stanie terminalnym — którzy, gdy medycyna nie ma już nic do zaoferowania, chcą się chwycić każdej nadziei — ale również ci, którzy z powodzeniem mogliby się leczyć systemowo, jednak zwiodły ich pięknie brzmiące reklamy rozmaitych uzdrowicieli. Konsekwencje bywają najtragiczniejsze — wskazuje prawnik.

Co i dlaczego ma zmienić "lex szarlatan"?

Projekt ustawy wprowadza narzędzia, za pomocą których Rzecznik Praw Pacjenta ma skutecznie zwalczać działalność pseudomedyczną, obejmującą podejmowanie praktyk "leczniczych" przez osoby nieuprawnione lub nawet przez lekarzy, jednak metodami nieuznanymi przez medycynę, a więc niepopartymi dowodami.

— Nowelizacja ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz ustawy o systemie powiadamiania ratunkowego zakazuje stosowania wspomnianych metod oraz nadaje RPP nowe uprawnienia, w tym przede wszystkim wydania decyzji administracyjnej zakazującej tego typu praktyk, natychmiastowej publikacji owej decyzji oraz nałożenia kar w wysokości do 1 mln zł — objaśnia Piotr Misiorowski. Jak dodaje, to długo wyczekiwany projekt ustawy.

— Początkowo mówiło się o tym, że Rzecznik będzie mógł nakładać maksymalnie pół milionową karę, jednak w trakcie prac kwota ta się podwoiła. W ten sposób rząd wysyła do społeczeństwa mocny sygnał, iż jest zdeterminowany, by chronić chorych przez osobami podszywającymi się pod ekspertów. Impulsem, by zająć się sprawą były historie, które nagłaśniały ogólnopolskie media, jak ta z Nowego Sącza, gdzie kilka lat temu samozwańczy uzdrowiciel poradził rodzicom półtorarocznej dziewczynki cierpiącej na atopowe zapalenie skóry, by karmili ją wyłącznie rozwodnionym kozim mlekiem. Dziecko zmarło — przypomina prawnik.

A ponieważ m.in. właśnie w medialnych dyskusjach o tym, dlaczego państwo jest wobec takich sytuacji bezradne pojawiały się głosy, iż nie ma jednej odpowiedzialnej za zwalczanie tego procederu instutucji, oto jest: lex szarlatan ma stworzyć system szybkiej reakcji administracyjnej na zagrożenia zdrowotne spowodowane szarlatanerią.

Dlaczego dotąd nie było skutecznych narzędzi?

Jak wyjaśnia Piotr Misiorowski, nie jest prawdą, że do tej pory osoby uprawiające działalność pozamedyczną mogły spać spokojnie, bo rzekomo nie było żadnych instytucji mogących interweniować.

— Były i interweniowały. Zasadniczy problem polegał jednak na tym, że odpowiedzialność była rozproszona pomiędzy kilkoma ośrodkami, które usiłowały reagować w ramach swojej wąskiej jurysdykcji — przyznaje.

Podaje też przykładzie trzech spraw:

  1. Piosenkarka Dorota Rabczewska reklamowała suplementy diety, które m.in miały leczyć chorobę hashimoto. Sprawą Dody zajął się Główny Inspektorat Farmaceutyczny

  2. Celebrytka Małgorzata Rozenek — Majdan w swoich social mediach uprawiała pseudo reklamę suplementów diety. Interweniował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów 

  3. Lekarz Hubert Czerniak zlecił chorej na raka nie leczenie onkologiczne ale suplementy diety i odczynniki chemiczne za 10 tyś. zł. Sprawę do prokuratury skierował Rzecznik Praw Pacjenta (Czerniak tłumaczył tam, iż działał nie jako lekarz, ale… "duchowny").

— W tych historiach jak w soczewce koncentrują się problemy wokół pseudomedycyny: reagować usiłowało wiele instytucji, działania były słabo — o ile w ogóle — skoordynowane, zaś wszystko, co robiono, było daleko niewystarczające wobec skali i dynamiki zjawiska. Lex szarlatan oznacza fundamentalną zmianę podejścia do problemu: od punktowego gaszenia oparów do zcentralizowanego systemu, który — w założeniu — widzieć ma wszystko, a reagować precyzyjnie i bardzo dotkliwie — przyznaje ekspert.

Jak nowe prawo będzie egzekwowane w praktyce?

W opinii Piortra Misiorowskiego "na papierze nowelizacja ustawy bez wątpienia znacząco wzmacnia kompetencje Rzecznika Praw Pacjenta".

— Kiedy oraz jakie zobaczymy tego efekty będzie zależało głównie od jego realnych zdolności egzekucyjnych. Dziś śmiem twierdzić, że są one bardzo ograniczone — mówi. Dlaczego?

  • Po pierwsze, by móc skutecznie reagować na działalność "szarlatanów", trzeba bardzo sprawnie przeszukiwać zakamarki internetu, by łapać ich na gorącym uczynku: obiecywaniu pacjentom "złotych gór", szerzenia dezinformacji dotyczącej zdrowia itd. By móc wykonywać tak tytaniczną pracę potrzebne są zasoby informatyczne, którymi Rzecznik nie dysponuje.
  • Po drugie, kolosalnego zadania, jakim jest uchronienie chorych przed nieuczciwymi ludźmi, którzy chcą zarobić na ich nieszczęściu, nawet Supermen nie udźwignąłby w pojedynkę. Rzecznikowi Praw Pacjenta potrzebny jest nie jeden, a kilka zespołów składających się z doradców specjalizujących się w konkretnych obszarach. Tego również brak.
  • Na horyzoncie już teraz widać, natomiast, realny problem, jakim jest ryzyko sądowych sporów z całym sektorem medycyny alternatywnej, którego przedstawiciele, bez ogródek, zapowiadają, że jeśli tylko Rzecznik spróbuje wystąpić przeciwko nim — pójdą z nim do sądu, a i opinię publiczną przeciągną na swoją stronę.

— Rzecz nie jest wcale jednoznaczna, jasna i oczywista, bo kimże jest ów szarlatan, z którym Rzecznik Praw Pacjenta będzie walczył? W wielkim skrócie jest to każdy, kto podejmuje się leczenia, a nie posiada ku temu kwalifikacji. A czym jest leczenie? Działaniem, które ma na celu ratowanie życie oraz przywrócenie lub poprawę stanu zdrowia — tłumaczy prawnik. — A przecież bywa tak, że dane działanie w momencie jego rozpoczynania leczeniem nie jest, ale stać się może, np. gdy zapisujemy się na relaksacyjny masaż, a wykonująca go osoba stwierdzi: "Tu potrzeba czegoś więcej!" i wykona masaż stricte medyczny. Aby to zrobić musi mieć odpowiednie uprawnienia.

Co z szeptuchami czy innymi praktykami "alternatywnymi"?

Jak wyjaśnia Piotr Misiorowski, jeżeli oferowane są przedstawiane – choćby pośrednio – jako leczenie, to są one nielegalne, ponieważ spełniają definicję świadczenia zdrowotnego, a więc działania zarezerwowanego dla osób posiadających odpowiednie kwalifikacje medyczne. W praktyce niemal zawsze w przekazie dotyczącym takich usług – w reklamie, opisie, relacjach pacjentów – pojawiają się sugestie, że pomagają one "przywrócić zdrowie", "wyleczyć przyczynę choroby" albo "uzdrowić organizm". I to wystarczy, by uznać je za świadczenia zdrowotne udzielane bez uprawnień – co stanowi naruszenie prawa.

— Jednak ponieważ już wcześniej — zanim w ogóle ktokolwiek myślał o lex szarlatan — takie zachowania narażały szarlatanów na odpowiedzialność karną, osoby trudniące się tym biznesem (powiedzmy sobie szczerze, szarlataneria to nie jest żadna misja społeczna, ale sposób na zarobienie pieniędzy) potrafiły lawirować. m.in mówić — i pisać w internecie — tak, by zasadnicza treść była ukryta między wierszami. Dziś, jak wynika z moich obserwacji, jeszcze bardziej się kryją i sięgają po coraz sprytniejsze strategie reklamowe — tłumaczy Piotr Misiorowski.

Zaznacza też, że sporów definicyjnych oraz skarg na działania Rzecznika Praw Pacjenta możemy się spodziewać ponad wszelką wątpliwość.. — Czy górą będzie państwo czy szarlatani, to zależy po pierwsze od tego — jak już wspomniałem — na ile skuteczny okaże się sam RPP, po drugie natomiast, jaka będzie praktyka sądów administracyjnych, ponieważ to one będą rozstrzygać czy dana metoda narusza wiedzę medyczną i czy działania RPP są proporcjonalne — podsumowuje.

Czy to nie pójdzie za daleko?

W rozmowie z Medonetem specjalista zauważa, że już sam projekt rodzi istotne pytania, np. o definicję praktyk pseudomedycznych, która traktuje rzecz bardzo szeroko i może obejmować również działania legalne acz niekonwencjonalne. Ustawodawca wskazał, że eksperymenty medyczne oraz badania kliniczne pod tą definicję nie podpadają.

A co z neuropatami? Trenerami zdrowia? Co z praktykowanym od wieków ziołolecznictwem? Mieszanki ziół na rozmaite schorzenia sprzedają m.in. zakony. Czy wciąż im wolno?

— Języczkiem uwagi może się stać — ciesząca się ogromnym popytem i przynosząca bardzo wielu osobom bardzo duże zyski — branża beauty. Prawo nie zakazuje dziś wykonywania nawet takich zabiegów, jak wolumetria twarzy czy powiększanie ust osobom, które nie posiadają wykształcenia medycznego, w związku z czym wykonują je m.in. kosmetolożki, które ukończyły odpowiednie kursy. Lekarze się burzą. Non-stop ślą do Ministerstwa Zdrowia pisma, w których domagają się jasnego doprecyzowania, że do wykonywania zabiegów, podczas których dochodzi do przerwania ciagłości skóry, powinni mieć prawo jedynie przedstawiciele zawodów medycznych. Co zrobi Rzecznik Praw Pacjenta, kiedy to jego skrzynka pocztowa zacznie się wypełniać identycznie brzmiącymi żądaniami? Podobne pytania można by mnożyć i mnożyć — zauważa ekspert.

Przeczytaj źródło