Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Karol Nawrocki złożył projekt ustawy podwyższający kwotę wolną od podatku do 140 tys. zł dla rodziców z dwójką dzieci. W tym samym dokumencie zaproponował również podwyższenie drugiego progu podatkowego do wspomnianych 140 tys. zł z obecnych 120 tys. O ile to pierwsze rozwiązanie wydaje się co najmniej dyskusyjne, tak drugi postulat ma swoje uzasadnienie. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że sam prezydent wydaje się nie do końca zdawać sobie sprawę z tego, jak działa progresja podatkowa. Ale po kolei.
Dwie propozycje podatkowe w jednej ustawie
Podczas wizyty w Kolbuszowej w piątek 8 sierpnia Nawrocki podpisał projekt ustawy nazywany przez otoczenie głowy państwa "PIT zero. Rodzina na plus". W poniedziałek 11 sierpnia dokument trafił do parlamentu.
Zgodnie z proponowanymi przepisami PIT dla osób z dwójką dzieci miałby wynosić równe zero do kwoty 140 tys. Środki powyżej tek kwoty byłyby obłożone daniną w wysokości 32 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Weto prezydenta. "Społeczeństwo jest głupie?" Gorąca dyskusja w studiu
Sprawa legislacyjnie byłaby rozwiązana tak, jak dzisiejsza kwota wolna od podatku. Przypomnijmy, że wspomniana kwota wolna to taka, która nie podlega opodatkowaniu. Obecnie wynosi ona 30 tys. zł. Innymi słowy, osoby, które zarabiają 30 tys. zł rocznie, nie płacą żadnego podatku dochodowego (a osoby zarabiające więcej płacą podatek tylko od kwot przekraczających wspomnianą wartość).
Co ciekawe w polskim prawie nie występuje określenie "kwota wolna od podatku". Jest za to kategoria "kwoty zmniejszającej podatek". Wynosi ona 300 zł miesięcznie, co rocznie daje 3600 zł. Jest to 12 proc. wspomnianych 30 tys. zł. A dlaczego 12 proc.? Ponieważ tyle wynosi podatek PIT do dochodów powyżej 120 tys. zł - to tak zwany drugi próg podatkowy. Środki powyżej tej sumy są obciążone 32-procentową daniną.
Wróćmy do pomysłu Karola Nawrockiego. Według jego propozycji kwota zmniejszająca podatek dla osób z dwójką dzieci sięgałaby nie 3600 zł, ale 16 800 zł rocznie! Ulgą objęte byłyby osoby "wykonują władzę rodzicielską, pełnią funkcję opiekuna prawnego, lub sprawują funkcję rodziny zastępczej" dzieci do 18. roku życia, lub do 25 rż. w przypadku młodych osób uczących się i niepracujących.
Osoby zarabiające rocznie brutto 140 tys. zł (11,7 tys. brutto miesięcznie) lub więcej miałyby więc dodatkowy roczny dochód w wysokości ponad 13 tys. zł do ręki (różnica między kwotą zmniejszającą podatek w wysokości 16 800 zł a obowiązującą obecnie kwotą 3600 zł). Jeżeli dwoje rodziców zarabiałoby 140 tys. rocznie lub więcej to roczna korzyść z wprowadzonego rozwiązania wynosiłaby ponad 23 tys. zł. Innymi słowy -z rozwiązania najbardziej skorzystaliby najzamożniejsi.
Cel zerowego PIT-u dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci
O tym, jak rozkładałyby się korzyści z proponowanych zmian informują analitycy z firmy Grand Thornton. "Osoby z minimalnym wynagrodzeniem osiągnęłyby korzyść na poziomie ok. 75 zł na osobę/150 zł na rodzinę miesięcznie. Osoby otrzymujące przeciętne wynagrodzenie zaoszczędziłyby na podatku ok. 500 zł miesięcznie na osobę, czyli ok. 1000 zł w przypadku rodziny, pod warunkiem że oboje rodziców osiąga taki dochód. Im wyższe dochody, tym korzyści rosną. Osoby z wynagrodzeniem 15 tys. zyskałyby 1400 zł miesięcznie (17 tys. rocznie na osobę)" - czytamy w analizie organizacji. Do wyliczeń przyjęto zaproponowane niedawno przez rząd minimalne wynagrodzenie na 2026 r. w wysokości 4806 zł brutto oraz prognozowaną średnią krajową na poziomie niecałych 9500 zł brutto.
Grand Thornton cytuje wyliczenia resortu finansów, który szacował koszt wprowadzenia zerowego PIT-u dla rodziców z dwójką dzieci na 30 mld zł. Były to jednak wyliczenia bez górnego progu dochodowego w wysokości 140 tys. zł.
Kancelaria prezydenta mówi z kolei o 14 mld zł. Cytowane przez money.pl szacunki think tanku Cenea wskazują na wartość bliższą 16 mld zł. Tak czy inaczej, mówimy prawdopodobnie o co najmniej kilkunastu miliardach złotych uszczuplenia wpływów do wspólnej kiesy. Tyle kosztowałoby nas rozwiązanie, na którym w największym stopniu zyskaliby najzamożniejsi i które... nie do końca wiadomo, czemu w ogóle miałoby służyć.
Rozjazd narracji
Przejdźmy do drugiej części pomysłu, czyli podwyższenia drugiego progu podatkowego do wysokości 140 tys. zł rocznie. - Rzeczywiście jesteśmy dzisiaj w sytuacji, w której klasa średnia w Polsce, ci głównie młodzi ludzie i młodzi pracownicy, którzy chcą się rozwijać, czasami w końcówce roku odmawiają przyjmowania nagród albo awansów, bowiem ten drugi podatkowy jest zbyt szybko. Trzeba go podwyższyć do 140 tys. zł, aby nie zabierać ludziom ambitnym, którzy chcą zarabiać, uniemożliwiać to i wrzucać ich już przy 120 tys. zł do jednego worka z milionerami - mówił Karol Nawrocki w Kolbuszowej. Ale dlaczego ktoś miałby odmawiać podwyżki? Z tą narracją coś się nie zgadza...
Tu raz jeszcze przypomnijmy, jak działają progi podatkowe. System w Polsce jest dość skomplikowany, ale większość z nas obowiązują dwie stawki: 12-procentowa od dochodów w wysokości do 120 tys. zł oraz 32-procentowa dla dochodów powyżej tej kwoty.
Do tego dochodzi wspomniana kwota wolna w wysokości 30 tys. zł (istnieje jeszcze trzeci próg podatkowy - tak zwana "danina solidarnościowa" - w wysokości 4 proc. dla osób osiągających roczny dochód powyżej miliona zł; osób takich w naszym kraju jest prawdopodobnie około 50 tys., w ogromnej większości nie pracują oni jednak na umowach o pracę).
Oznacza to, że jeżeli wpadamy w drugi próg podatkowy, to wspomniane 32 proc. płacimy od środków, które zarobimy powyżej wspomnianych 120 tys. Nie jest więc tak, że kiedy nasza pensja rocznie wynosi na przykład do 121 tys. zł, to nagle od całości dochodu płacimy 32-procentową stawkę. A takie rozumienie progresji można wysnuć z tego, co mówił prezydent Karol Nawrocki w Kolbuszowej.
Z jakiego innego powodu "młodzi ludzie i młodzi pracownicy w końcówce roku" mieliby "odmawiać przyjmowania awansów"? Musieliby się obawiać, że na takim awansie albo nagrodzie stracą, a nie zyskają. Tymczasem zyskaliby! Albo więc owi "młodzi ludzie", o których prezydent słyszał (lub z którymi rozmawiał) nie do końca zdają sobie sprawę, jak działa system, albo sam Karol Nawrocki nie jest z nim do końca zaznajomiony.
Niestety oba pomysły - mniej przemyślany podnoszący kwotę wolną do 140 tys. zł dla osób z dwójką dzieci oraz ten bardziej interesujący z przesunięciem progu podatkowego - zostały umieszczone w jednym projekcie. Przez to również ten drugi pomysł ma mniejsze szanse na realizację. Dlaczego Karol Nawrocki nie rozbił tego na dwie ustawy? Być może zależało mu właśnie na tym, żeby projekt był bardziej "nierealizowalny".
Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"