- We wtorek na drodze ekspresowej S19 w pobliżu Lublina nagle pojawił się osiodłany koń bez jeźdźca
- Dzięki szybkiej reakcji uczestników ruchu (a zwłaszcza kierowcy ciężarówki) udało się uniknąć tragedii
- GDDKiA opublikowała nagranie z wtargnięcia konia przed nadjeżdżające pojazdy. To ważne przypomnienie
Wtorkowy wieczór na drodze ekspresowej S19 w Lublinie zaskoczył niejednego kierowcę jadącego w stronę Rzeszowa. Chwilę przed godziną 19.00 na trasie pojawił się niespodziewany uczestnik ruchu – koń. Co więcej, był osiodłany, ale nie było na nim jeźdźca. Spłoszone zwierzę wbiegło na ekspresówkę wprost przed nadjeżdżającą ciężarówkę, ale dzięki czujności kierowcy udało się uniknąć tragedii. Inni uczestnicy ruchu też zachowali zimną krew i dzięki temu nikt nie zderzył się z koniem kręcącym się w pobliżu węzła.
Lublin: koń wybiegł na drogę ekspresową S19. Było o krok od tragedii
Jak koń mógł znaleźć się na drodze ekspresowej? Wydawać by się mogło, że drogi takie jak S19 są w pełni zabezpieczone przed wtargnięciem zwierząt – jezdnie są odgrodzone po obu stronach siatką albo ekranami dźwiękochłonnymi, a dla dzikiej zwierzyny budowane są specjalne przejścia nad lub pod trasą. Niestety, piętą achillesową tego systemu zabezpieczeń są węzły drogowe, bo ze względu na płynność ruchu nie mogą być zastawiane np. szlabanem.
Jak pokazuje przypadek z Lublina, zdarza się, że właśnie tymi wlotami zwierzęta mogą dostać się na jezdnię. Sytuacja taka jak z nagrania pochodzącego z monitoringu trasy S19 mogła skończyć się tragicznie – na przeważającej części sieci polskich dróg ekspresowych obowiązuje ograniczenie do 120 km na godz., co oznacza, że w ciągu sekundy kierowca pokonuje aż 33 m! Czasu na reakcję w nagłych sytuacjach jest naprawdę mało. Tutaj zdążył wyhamować nawet kierowca ciężarówki – chapeau bas za szybką i właściwą reakcję!
Przejście dla zwierząt nad drogą ekspresową S5 w woj. kujawsko-pomorskimGDDKiA
Spłoszony koń został schwytany na drodze w pobliżu S19
Konie to zwierzęta płochliwe, a jednocześnie duże i ciężkie, w dodatku stojące na wysokich i dość cienkich kończynach. Nie jest to łoś, ale zderzenie z zabłąkanym koniem również może skończyć się tragicznie nie tylko dla zwierzęcia, ale też osób podróżujących samochodem.
Na szczęście tym razem sytuacja skończyła się tylko na stresie – ostatecznie koń został złapany w pobliżu węzła Lublin Szerokie, ale już na drodze wojewódzkiej nr 830. Zwierzę wróciło całe i zdrowe do zaniepokojonego właściciela. Dlaczego osiodłany koń w ogóle uciekł? Tego nie wiemy, bo takich informacji nie przekazała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Mogło to być zdarzenie losowe – wystarczy otwarta brama w zagrodzie albo nieupilnowane zwierzę podczas przejażdżki po okolicy.
Tak wygląda auto osobowe po zderzeniu z łosiemKPP Garwolin
Wtorkowy incydent na trasie S19 w Lublinie to kolejny dowód na to, że na drodze trzeba być zawsze przygotowanym na niespodziewane sytuacje. Nawet na "eskach" i autostradach, gdzie teoretycznie ryzyko wystąpienia takiego zjawiska jest bardzo ograniczone. GDDKiA apeluje do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności, bo refleks i celna reakcja naprawdę potrafią uratować życie. Właścicielom zwierząt drogowcy przypominają o odpowiednim nadzorze – za ich bezpieczeństwo i potencjalne konsekwencje ucieczki zawsze będzie odpowiadał człowiek.