Wojciech jako biblista był moim wykładowcą na pierwszym roku studiów. Ale dopiero na trzecim nasza znajomość wyszła poza relację czysto naukową. Zaczęło się od wspólnych spotkań części studentów, na których też się pojawiał. Ujęła mnie jego wrażliwość, delikatność, poczułam, że mogę mu zaufać, i czułam się wyróżniona, że i on dzieli się swoim życiem – opowiada Agnieszka (28 lat).
Wychowałam się w katolickiej rodzinie, byłam zaangażowana w życie wspólnot kościelnych. Miałam dość tradycyjną wizję kapłana jako zastępcy Pana Jezusa na ziemi, kogoś "nietykalnego". W momencie, w którym zorientowałam się, że moje serce bije innym rytmem do Wojciecha, poczułam, że wkraczam na grząski grunt, że próbuję Panu Bogu kogoś "ukraść". Czułam, że to, co nas zaczyna łączyć, może być nieakceptowalne i niemoralne. Wtedy przeżyliśmy wspólnie etap, w którym próbowaliśmy zaprzeczyć temu, że rodzi się między nami coś więcej. Próbowaliśmy wrócić do etapu przyjaźni, a nawet zerwać kontakt. W końcu to ja pierwsza powiedziałam, że jestem gotowa spędzić z nim resztę życia. Bałam się, czy będzie miał odwagę podjąć taką samą decyzję. Musiałam na nią czekać kilka lat.