Rosyjski dron, który spadł w Osinach, prawdopodobnie nadleciał z Ukrainy. Takie informacje przekazał wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski i podkreślił, że nie jest to wersja oficjalna. - Czekamy na raport - dodał.

Nowe informacje ws. incydentu w Osinach
Wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski na antenie TV Republika był pytany o incydent z udziałem rosyjskiego drona, który spadł na terytorium Polski. Jak przekazał, obecnie prowadzona jest bardzo szczegółowa analiza szczątków maszyny. Poinformował również nieoficjalnie, że maszyna prawdopodobnie nadleciała z Ukrainy. - Na razie nie ma wersji oficjalnej. Natomiast z tego, co ja słyszę - to nie jest wersja oficjalna, czekamy na raport - on wleciał z terenu Ukrainy, co jest o tyle interesujące, że Ukraińcy są najlepiej przygotowanymi ze wszystkich państw do walki z dronami, bo mają z tym do czynienia codziennie - powiedział wiceszef MSZ. Jak dodał, w ocenie resortu to był rosyjski dron, który przeleciał przez terytorium Ukrainy.
Zobacz wideo Jaka wymiana ziem między Rosją i Ukrainą? To ich kradzież przez Moskwę
Eksplozja rosyjskiego drona na Lubelszczyźnie
W nocy z 19 na 20 sierpnia na terenie miejscowości Osiny na Lubelszczyźnie spadł wojskowy dron, który eksplodował. "Informujemy, że po przeprowadzeniu wstępnych analiz zapisów systemów radiolokacyjnych, minionej nocy nie zarejestrowano naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej ani z kierunku Ukrainy, ani Białorusi" - przekazało wówczas Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że był to dron rosyjski. W związku z incydentem Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało ambasadzie Rosji notę protestacyjną. - To nie jest pierwsze testowanie państw NATO czy UE. Mołdawia była w taki sposób wielokrotnie testowana (...). To jest ich (Rosjan - red.) metoda wzbudzania strachu, nie możemy się bać. Musimy powiadomić naszych sojuszników i naszym zadaniem jest to, by nasze systemy działały jak najlepiej - mówił rzecznik rządu Adam Szłapka w rozmowie z TVN24. - Tego typu testy robi się najczęściej po to, by sprawdzić, jak funkcjonuje, jak reaguje na tego typu rzeczy państwo - dodał.