Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Proszę Ciebie o krótką wizytówkę pierwszego rywala Lecha w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Rafał Ulatowski, w latach 2000 – 2004 najpierw trener Leiknir, a następnie asystent trenera Throttur: Breidablik to największy klub na Islandii. Ma olbrzymią, liczoną w tysiącach, liczbę młodzieży, którą aktywuje do tego, by grać w piłkę. Na Islandii jest taki system, że wszystkie dzieciaki, które przychodzą do klubu i mają ochotę na granie w piłkę, klub musi przygarnąć. Nie ma tam selekcji negatywnej, czegoś na zasadzie "nie nadajesz się, to idź gdzieś indziej". Klub mieści się w miasteczku Kopavogur. Nazywam to nie jak u nas Trójmiastem, a czwórmiastem, bo wokół Reykjaviku skupione są 3 miasta - Hafnarfjordur, Gardabayir i właśnie Kopavogur. W zeszłym sezonie Breidablik został mistrzem niespodziewanie, ponieważ w ostatnim meczu wygrał na wyjeździe z broniącym tytułu Vikingurem i to 3-0.
Lech jest po domowych porażkach z Legią w Superpucharze i Cracovią w Ekstraklasie. W tym drugim meczu wyglądał szczególnie słabo. Czy to woda na młyn dla rywala, który jest w środku sezonu?
Myślę o rywalizacji z Breidablikiem dwutorowo. Islandczycy na pewno oglądali przegrane mecze Lecha i wiedzą, że forma mistrza Polski jest daleka od doskonałej. Oni są w pełni rozgrywek, w dobrej formie i wierzą w swoją szansę. Z drugiej strony pamiętają mecze Lecha z Vikingurem Reykjavik trzy lata temu, kiedy Lech trenera Johna van den Broma przegrał na Islandii 0-1, by awansować u siebie dopiero po dogrywce. Breidablik czuje duży respekt przed polskimi zespołami, w szczególności przed Lechem, który jest na Islandii bardzo popularny. Do tego dochodzi fakt, że Gisli Thordarson poszedł do Lecha z Vikingura, co Islandczycy śledzą i mocno doceniają. Lech jest dla mnie faworytem, jeżeli chodzi o nazwę i historię, natomiast na boisku może być różnie. Breidablik oglądał ostatnie mecze "Kolejorza" i po tym, co zobaczył, może chcieć zaatakować i zaryzykować. Jednak to są europejskie puchary, dlatego podejrzewam, że będą kalkulować i czekać na rewanż. W nim mają dużą przewagę w związku za sztuczną nawierzchnią własnego boiska. Drużyny, które na co dzień trenują na trawie, nie są do tego przyzwyczajone. Dla nich zderzenie ze sztuczną murawą jest wyzwaniem. Za czasów van den Broma Lech nie przeprowadził na sztucznej trawie ani jednego treningu przed wyjazdem do Vikingura. Trenerzy podchodzą do tej kwestii różnie. Nie ma w tej kwestii zerojedynkowej recepty.
We wtorek w Poznaniu w składzie Breidabliku zobaczymy niemal samych Islandczyków i głównie będą to piłkarze młodzi i bardzo młodzi. Tak bowiem wygląda kadra mistrza Islandii. Z czego to wynika Twoim zdaniem?
Taka jest filozofia tego klubu. Chcą żyć z transferów swoich zawodników. Obecnie na Islandii jest taka moda, że 15-16-letni piłkarze trafiają do akademii klubów zagranicznych w Szwecji i Danii w szczególności, a także w Belgii i Holandii. Transfer Gisliego Thordarsona jest pierwszym ruchem z Islandii do Polski gracza w tak młodym wieku. Dobrze to świadczy o skautingu Lecha, który dostrzegł tego zawodnika. Wiem, że usługami piłkarza był również zainteresowany Raków Częstochowa. Jakość wyszkolenia indywidualnego Islandczyków, ich cechy charakteru - pracowitość, brak narzekania, ambicja, poświęcenie, a przede wszystkim chęć gry w piłkę nożną - to wszystko jest w Breidabliku na wysokim poziomie.
Musi być na odpowiednim poziomie, skoro Breidablik został pierwszym islandzkim zespołem, który wystąpił w fazie grupowej europejskich pucharów. Mam nadzieję, że mimo wszystko stawiasz na awans Lecha?
My się podniecamy Ligą Konferencji, fajnie w niej gramy, ale na tych rozgrywkach skorzystali Islandczycy. Pamiętam, jak świętowali awans Breidabliku do fazy grupowej Conference League. Grali później w grudniu w ostatniej kolejce z Zorią Ługańsk na Arenie Lublin (w grudniu 2023 roku Zoria wygrała 4:0). Tak więc Breidablik był już w Polsce. Pragnę jednak podkreślić, że umiejętności piłkarzy, kultura gry, jakościowe transfery, które Lech ostatnio przeprowadził, szerokość i głębia kadry, wskazują na mistrza Polski jako faworyta. Pozostaje oczywiście pytanie, czy obecna forma pozwoli na awans. Zaskoczyła mnie jedna rzecz – Lech grał swój ostatni mecz w piątek o 20.30, a Breidablik rozegrał swoje spotkanie z Vestri w sobotę o 16.00. Islandczycy nie przełożyli go na piątek, by mieć więcej czasu na regenerację. Pomimo dwóch nieudanych meczów, Lech jest faworytem ze względu na dużo wyższą jakość zespołu. Natomiast po drugiej stronie będziemy mieć zespół zdeterminowany, zmobilizowany, chcący sprawić olbrzymią niespodziankę.