Data utworzenia: 19 sierpnia 2025, 15:54.
Wiele emocji wywołała nieobecność przedstawiciela Polski na spotkaniu z Donaldem Trumpem, Wołodymyrem Zełenskim i europejskimi liderami. Kancelaria Prezydenta przekonuje, że w spotkaniu — ze względu na uczestników — udział powinien wziąć reprezentant rządu. Zaprzecza temu Adam Szłapka. Rzecznik rządu wskazuje, kto odpowiadał za zaproszenia i na kim spoczywała odpowiedzialność.
Na kilka godzin przed spotkaniem liderów USA, Ukrainy i innych państw europejskich okazało się, że do Waszyngtonu nie poleci żaden przedstawiciel Polski. Sprawa wywołała oburzenie, a Kancelaria Prezydenta i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zaczęły przerzucać się winą.
Blamaż Polski. Michał Wodziński: Wypisaliśmy się z hukiem. To spektakularna klęska
Otoczenie głowy państwa zauważyło, że do USA polecieli uczestnicy spotkań w ramach tzw. koalicji chętnych, w których wcześniej udział brali przedstawiciele rządu. Przypomniano też, że Karol Nawrocki na początku września wybiera się do Białego Domu i jest w pełni skupiony na tej wizycie.
Współpracownicy prezydenta poinformowali również, że za zaproszenia na spotkanie odpowiadał Wołodymyr Zełenski, a nie Donald Trump. Temu zaprzeczył rzecznik rządu. — Do Białego Domu zaprasza prezydent Trump bądź aktualnie urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych — zapewnił podczas konferencji.
Polska wielkim nieobecnym w Waszyngtonie. Mocne słowa Bronisława Komorowskiego
Dodał, że "jeżeli ktoś próbuje kogokolwiek przekonać, że zaproszenia wysyła inny prezydent, w tym przypadku prezydent Zełenski, to jeszcze trochę trzeba tam doszlifować znajomość polityki międzynarodowej".
Szłapka zapewnił, że spotkanie w Waszyngtonie nie było szczytem tzw. koalicji chętnych, tylko odbyło się w formacie, w którym wcześniej brał udział Nawrocki. — Jeśli decyduje się na wzięcie odpowiedzialności za taki odcinek, też w imieniu Polski, a Polska musi mieć jedną politykę zagraniczną, to trzeba tę odpowiedzialność brać ze wszystkimi konsekwencjami — powiedział rzecznik.
Ważne słowa Donalda Tuska po spotkaniu "koalicji chętnych"
Źródło: Fakt