"Nie zesraj się". Tak właśnie brzmi "Kocham cię, ale daj mi przestrzeń" w wersji osoby 13 plus. W nastoletnim języku to nie jest przytyk, lecz nieporadny sygnał: "Daj mi już spokój". Jednak w uszach rodzica brzmi jak poważna, dotkliwa zniewaga. Przecież wychowywaliśmy nasze dziecko do szacunku. (Inna sprawa, że niejednokrotnie mylimy go z bezwzględnym posłuszeństwem). My, rodzice nastolatków, raczej jednak nie bywamy zaskoczeni, kiedy kolejne przypomnienie o posprzątaniu pokoju albo niewinne: "w tej bluzie to nigdzie nie idziesz" stają się początkiem naszej wojny domowej. I choć dorośli rzadko rzucają talerzami, to doskonale opanowali sztukę piorunujących spojrzeń, w których mieszają się złość, bezradność i – choć niełatwo to przyznać – także smutek. Bo jak to możliwe, że jeszcze niedawno całowaliśmy stópki naszemu dziecku, a dziś z tym bezczelnym młodym człowiekiem rozmawiamy przez zaciśnięte zęby?
Jeszcze niedawno całowaliśmy stópki naszemu dziecku, a dziś z tym bezczelnym młodym człowiekiem rozmawiamy przez zaciśnięte zęby. A chcielibyśmy rozmawiać z nastolatkiem bez kłótni, napiętej ciszy czy demonstracyjnego trzaskania drzwiami. Czy istnieje prosty "słownik porozumienia"?