KATARZYNA KASIA: Przede wszystkim, Olgo, chciałam zacząć od wielkich gratulacji, bo 25 marca jako pierwsza polska pisarka otrzymałaś tytuł doktora honoris causa paryskiej Sorbony.
OLGA TOKARCZUK: Tak, było to przeżycie. Byłam pierwszą polską kobietą artystką, ale także pierwszą od bardzo dawna osobą z Polski.
Również pierwszą osobą piszącą, autorką, która dostąpiła tego zaszczytu. Słuchałam twojego wystąpienia po tym, jak odebrałaś ten tytuł. Powiedziałaś tak: "Znaleźliśmy się w bardzo niepewnym, może nawet niebezpiecznym okresie historii świata. Stary porządek polityczny wydaje się rozsypywać w pył, podczas gdy nowy, powstający na naszych oczach, nabiera niepokojących kształtów. I w tym, jakich kształtów nabiera, ogromną rolę odgrywają takie zjawiska jak powszechne kłamstwo, dezinformacja, rozszerzające się fake newsy". Jak w tym zmyślonym świecie, w którym trudno doskrobać się do prawdy, ma funkcjonować literatura, czyli światy wymyślone?
— Zadałam sobie pytanie: Czy wymyślając, stwarzając postaci niemające racji bytu w rzeczywistości – kłamię? Jak należy traktować fikcję, jaki jest jej status? Zaskakuje mnie, jak często czytelnicy na spotkaniach autorskich pytają: "Pani Olgo, czy to, co pani napisała, to prawda?". Żyjemy w morzu opowieści, one nakładają się na siebie, wspólnie ewoluują, uzupełniają się wzajemnie, ale także często sobie zaprzeczają. Powstaje pytanie: Komu mamy wierzyć? Niepokoi nas, nie możemy być pewni, która z wersji historii jest nasza. Czy to jest opowieść snuta przez propagandystów, czy kolejne oszustwo internetu, który potrafi przekłamać wszystko? Może dlatego ten brak zaufania wkradł się też do literatury. Często mam wrażenie, że najgorszym, co może nas spotkać, byłaby utrata zaufania do fikcji. A to się chyba właśnie dzieje.