Można spokojnie stwierdzić, że media społecznościowe i technologie, które za nimi stoją, rozpoczęły nowe milenium. Facebook powstał w 2004 roku, YouTube w 2005, Twitter w 2006 – jednak tak jak wspomniałem, ich historie znamy. W tym tekście przedstawię serwisy, które już nie działają i mało kto o nich pamięta (będzie jeden wyjątek).
Polska próbowała stać się potęgą social media, ale niestety nie wyszło
Nad Wisłą na początku nowego tysiąclecia powstało kilka serwisów, które całkiem dobrze sobie radziły i dopiero ekspansja konkurencji z USA przeważyła o porażce. Pierwszym przykładem jest założone w 2004 roku Grono.net. Jego esencją były tysiące forów dyskusyjnych, gdzie toczyły się zażarte dyskusje, użytkownicy dzielili się informacjami (np. notatkami z wykładów), inspirowali, wymieniali poglądami. W sumie wypisz wymaluj obecne grupy na Facebooku. Zresztą Grono wprowadziło kilka funkcji na wiele lat przed Facebookiem, aby następnie… zacząć go kopiować. To była jedna z przyczyn zamknięcia serwisu w lipcu 2012 roku. Szczyt popularności Grono.net osiągnęło w 2008 roku, notując 1,7 miliona aktywnych użytkowników. Podjęto też nieudane próby ekspansji na rynek Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii.
Zobacz: Szef Instagrama mówi wprost: używanie tej aplikacji pomaga na zasięgi
Ciekawą historię, ale też niestety ze smutnym zakończeniem, napisał serwis nasza-klasa.pl (funkcjonowała od 2010 roku pod nazwą nk.pl). U podstaw działania serwisu było założenie, że internauci z Polski będą chcieli odnowić kontakty ze szkolnych ławek. I trzeba przyznać, że był to niezwykle dobrze trafiony insight, który pozwolił serwisowi wspiąć się na szczyt. Gdy już każdy dodał się do swoich klas z podstawówki czy liceum nadeszła era gier społecznościowych (podobnie jak to miało miejsce w przypadku Facebooka). Również w 2010 roku wprowadzono funkcję Śledzika, walutę „eurogąbkę” czy fora, które działały na podobnej zasadzie co te z Grona. Pozostałe zmiany niestety przyczyniły się do nagłego odpływu użytkowników w szczytowym dla serwisu momencie (14 milionów użytkowników miesięcznie). Jeszcze w 2015 roku nk.pl została wykupiona przez RASP, ale w 2021 roku udała się na zasłużony spoczynek na cmentarzysku serwisów social media. A szkoda.
Co ciekawe starsza siostra Grona i nk.pl, czyli założona w 2001 roku Fotka.pl dalej działa!
Globalne serwisy społecznościowe, które nie przetrwały
Najczęściej czarny outfit na pogrzeb musiał zakładać Google. Niedawno opisywałem usługi i projekty, które na przestrzeni ostatnich lat zostały przez big techa pogrzebane i poświęciłem osobny akapit tym, które były mediami społecznościowymi.
Sztandar (a raczej nagrobek) niesie oczywiście Google Plus (albo Google+ jak wolisz). Wydaje się, że to na dłuższy czas była to ostatnia próba stworzenia serwisu społecznościowego przez big techa z USA. Pomysł na „kręgi” czyli dzielenie swoich kontaktów na grupy nie do końca się sprawdził. Serwis też nie był atrakcyjny pod kątem wizualnym – bliżej mu było pod kątem designu do gmaila niż do Facebooka czy YouTube’a (nie zapominajmy, że Google kupił tę platformę, a nie stworzył od zera). W szczytowej formie serwis miał 300 milionów aktywnych użytkowników, jednak czas ich odwiedzin był bardzo krótki, co nie mogło się skończyć inaczej jak porażką. W 2019 roku Google Plus doniósł na miejsce swój nagrobek i położył się pod nim na wieczny spoczynek.
Przeczytaj: Generacja Z w social media. Jak radzą sobie z tym pracodawcy?
W okolicach 300 milionów użytkowników miał też serwis Orkut. Ciekawy przypadek dużego, liczącego się serwisu, który najwięcej użytkowników miał w… Brazylii i Indiach. Zresztą do tego pierwszego przeniesiono finalnie główne biuro serwisu. W Polsce praktycznie nieznany więc jego zamknięcie w 2014 roku, po 10 latach działalności przeszło bez echa.
Trochę naciągając, można zaryzykować stwierdzenie, że bez tej aplikacji tak szybko sukcesu nie odniósłby TikTok. Chodzi o serwis Vine, na którym można było publikować materiały wideo i gify trwające maksymalnie 6 sekund. Mówi się, że kreatywność najbardziej się objawia nie w sytuacji gdy jesteśmy wolni i bez ograniczeń, ale wtedy gdy takowe się pojawią. 6 sekund na wideo czy 140 znaków na tweet tę kreatywność wyzwalało w maksymalnym stopniu (co ciekawe Vine należał do Twittera, a obecnie X). Miliony użytkowników dokonywało kreatywnych cudów w kręceniu i montowaniu wideo na Vine. To był dobry trening, zanim przenieśli się na dający większe możliwości TikTok. Po 5 latach, w 2017 roku serwis został zamknięty. Niedawno Elon Musk nawiązywał do niego podczas prezentowania nowych funkcji AI zamiany grafik i zdjęć w treści wideo.
Newsletter WirtualneMedia.pl w Twojej skrzynce mailowej
Na początku wspomniałem o jednym wyjątku. Jest to serwis, który można uznać, że leży pod respiratorem i więcej niż jedną nogą jest tam, gdzie wcześniej wymienione w tym tekście serwisy. Chodzi oczywiście o założony w 2003 roku Myspace. W maju 2009 roku został wyprzedzony w ilości użytkowników przez Facebooka, tracąc tym samym palmę pierwszeństwa wśród światowych serwisów społecznościowych. I teraz przygotuj się na hit, o którym pewnie nie słyszałeś – w lutym 2005 roku Myspace zaoferował 75 milionów dolarów Markowi za Facebooka (serwis miał dopiero rok). Zuckerberg odmówił. NAJLEPSZA DECYZJA W ŻYCIU EVER.
Pięć miesięcy później Myspace sam się sprzedał za 580 milionów dolarów do News Corporation należącego do Ruperta Murdocha. Po kilku dobrych latach serwis – jak napisałem powyżej -- został wyprzedzony przez Facebooka i wskoczył na równię pochyłą. Murdoch mocno się zdenerwował wynikami i pozbył się zgniłego owocu ze swojego portfolio brandów. Serwis jeszcze znalazł nowego nabywcę, w międzyczasie w 2019 roku podczas migracji na serwerach zniknęła część treści pochodzących sprzed 2016 roku. W październiku 2024 roku Myspace wyłączył wszelkie możliwości publikacja i przeszedł w tryb „read-only”. Domena jest ciągle aktywna, ale serwis jest na dobrą sprawę martwy.
Ważne: Meta wykorzystuje AI do zwiększenia zaangażowania. W tle walka o twórców
Czego możemy nauczyć się z cmentarzyska mediów społecznościowych?
Nie ukrywam, że w życiu wyznaję zasadę, że jeśli chcesz poznać przyszłość, musisz być świadomy tego co i dlaczego działo się w przeszłości. Więc bądź świadomy, że jesteś w połowie tego tekstu, a najważniejsze, czyli wnioski zaczynają się teraz.
Ważny jest pierwszy insight, czyli założenie, na którym opieramy nasz serwis społecznościowy czy jakikolwiek inny biznes. Powinien być prosty, zrozumiały, intuicyjny, odpowiadać na potrzeby oraz emocje potencjalnych użytkowników. Facebook w swoich początkach służył do podrywania dziewczyn na uniwersytecie, a nk.pl do odnawiania kontaktów – to były dobre tropy. BeReal chciał postawić na naturalność i spontaniczność, która jest zaledwie jedną z wielu motywacji użytkowników social media i jakoś serwis z Francji świata nie podbił.
Następny etap to utrzymanie stabilnych wzrostów użytkowników. To jest kula śniegowa i musisz zrobić wszystko, aby nie tylko rosła z miesiąca na miesiąc, ale rosła bardzo szybko. Nie pomogą Ci miliony wrzucone w promocje (no chyba że insight jest idealny). Mogą pomóc celebryci, którzy będą tam niezwykle aktywni (ale pamiętaj, że oni mają też moc zakopania serwisu społecznościowego, więc uważaj). Ale chyba najlepszą opcją jest ciągłe wprowadzanie nowych, przemyślanych udogodnień i funkcji dla użytkowników połączone z bezwzględnym tępieniem spamu i treści tworzonych przez sztuczną inteligencję.
Etap następny to ciągła obserwacja i analiza konkurencji. Musisz mieć wyczucie i sporo myślenia krytycznego, aby wiedzieć, które z wprowadzanych funkcji czy nowości są realnym zagrożeniem, a które stratą zasobów. Facebook ma dziesiątki, jak już nie setki różnych funkcji, które wprowadził i się nie przyjęły. Nie masz na tyle szerokich pleców, aby gonić za wszystkim.
Wyzbądź się też marzenia o stworzeniu serwisu społecznościowego dla całego świata. Skup się na konkretnej grupie i jej potrzebach. Jeśli sprostasz jej wymaganiom, to w przyszłości możesz pomyśleć o kolejnych. Lepiej zbudować coś na wzór Filmwebu dla fanów kinematografii niż kolejny, nikomu niepotrzebny, ogólny serwis społecznościowy. Tutaj wrócę na chwilę do Myspace, który w swoich początkach był bardzo mocno osadzony w muzyce, ale gdzieś po drodze się rozwodnił i nie wyszło mu to na dobre.
Czy na świecie jest jeszcze miejsce na kolejny serwis społecznościowy?
Moim zdaniem tak. I to taki, który będzie miał dziesiątki, jak nie setki milionów użytkowników miesięcznie. Pokazuje to, chociażby Threads, który osiągnął 400 milionów użytkowników i znacząco zbliżył się do X. No, ale wiadomo, należy do Mety i ma spory handicap.
Obecna sytuacja na świecie, rywalizacja na linii USA-EU-Chiny czy rozwój sztucznej inteligencji otwierają nowe perspektywy oraz możliwości i szanse. Tylko warto na starcie przeanalizować kto i o co się wywrócił we wcześniejszych próbach, zanim podążysz tą samą drogą.
Zobacz: Dzieje się w social media. Sprawdź podsumowanie lipca z Mety, X, YouTube, TikToka i Threads