Kross Grist Boost 3.0 to najmocniejsza propozycja w historii polskiej marki z 35-letnią tradycją, więc i rower wyjątkowy, ale choć zawstydza konkurencję na europejskim rynku, to powala nas ceną, bo kosztuje całe 20999 zł. Dla jednych to wreszcie polski rower elektryczny z ambicjami, a dla innych kwota, która każe obejrzeć się w stronę używanego samochodu, nowego skutera albo po prostu roweru z Chin.
Kross Grist Boost 3.0 to nowy elektryczny rower górski z polski, który nie bez powodu przykuwa uwagę
U samych podstaw nie można odmówić wysokiego zaawansowania Kross Grist Boost 3.0. Producent nie oszczędzał na sercu napędu, którym to jest Shimano EP800 z momentem 85 Nm, a do tego dorzucił zintegrowany z ramą akumulator o pojemności 630 Wh, który ma wystarczyć na nawet 90-kilometrowe podróże. Pełne zawieszenie też gra w pierwszej lidze, bo z przodu znalazł się RockShox Yari RC ze skokiem 150 mm, a z tyłu RockShox Deluxe Select R. Napęd i hamulce również utrzymują charakter premium, bo w grę wchodzi zestaw Shimano Deore SLX z 12-rzędową kasetą oraz hamulce hydrauliczne Shimano Deore XT M8120 z 203-mm tarczą z przodu i 180 mm tarczą z tyłu. Już po samej specyfikacji więc czuć, że to zestaw skrojony pod prawdziwy teren, a nie tylko ścieżkę nad rzeką.
Czytaj też: Ile masz siły w nogach? Ten rowerowy gadżet jest lepszy niż myślisz

Geometria? Tutaj Kross postawił na konfigurację mullet, a więc dwie obręcze różnej wielkości. Z przodu znalazła się obręcz o średnicy 29 cali, a z tyłu o średnicy 27,5 cala, dzierżąc dumnie terenowe opony WTB Trail Boss o szerokości 2,4 cala. Możecie też liczyć na przewody poprowadzone przez ramę, ale do pełni charakteru premium brakuje i tak włókna węglowego w miejscu aluminium, bo to właśnie z tego materiału została wyprodukowana ta rama, a to nie tylko podbija nieco wagę (do 25,25 kg), ale też może niektórych (niesłusznie) rozczarować. Zwłaszcza na tle ceny, która wynosi aż 20999 złotych, czyli o 2000 złotych więcej w porównaniu z poprzednią generacją.
Czytaj też: Lżejsze, szybsze, szersze. Reynolds zmienia rowery gravelowe nową serią ATR




Pytanie brzmi więc nie tylko “czy to dobry rower”, ale “czy to dobra oferta”. Kross stawia na jakość komponentów i przewidywalność serwisu, którego mamy “tutaj”, czyli w Polsce, a potencjalni klienci mogą wytłumaczyć sobie część ceny kwestią wspomagania polskich firm. Jeśli więc szukasz sprzętu z wyższej półki i zależy Ci na napędzie Shimano EP800, sensownym zasięgu, zawieszeniu RockShoxa i pełnym wsparciu serwisowym w Polsce, ten model to właśnie oferuje. Jednak jeśli liczysz każdy złoty i wolisz maksymalną pojemność akumulatora przy jak najniższej cenie, to z całą pewnością znajdziesz tańsze modele. Musimy jednak pamiętać, że polska firma nie jest wcale “odklejona” i nie zasługuje na lincz, bo ceny za zaawansowane eMTB już dawno odjechały do poziomów absurdu… i to nie tylko w Europie. Nie chwytajcie więc za pochodnie, a posłuchajcie.
Kross się nie odkleił. Elektryczne rowery górskie od dawna biją absurdy cenowe
Aktualnie w okolicach 10-14 tys. zł możemy kupić przede wszystkim eMTB z amortyzowanym przodem lub proste full-eMTB z tańszymi silnikami (często Bafang/Mid-drive), mniejszymi akumulatorami i podstawowym osprzętem. W widełkach 15–18 tys. zł zaczynają się pełne zawieszenia z bardziej zaawansowanymi napędami (Bosch Performance Line CX, Shimano EP8/EP801, Yamaha PW-X3), ale za to nieco bardziej budżetową amortyzacją i hamulcami. Powyżej 20000 zł wchodzimy już w segment, gdzie standardem stają się 4-tłoczkowe hamulce, sensowny zestaw amortyzacji (RockShox Yari/Lyrik, Fox 34/36 w wersjach Performance), 12-rzędowe napędy Deore SLX/GX, akumulatory 630–750 Wh, konfiguracje mullet (29”/27,5”). Z kolei w przedziale ~25–35 tys. zł dochodzą ramy z karbonu, jeszcze lepsze grupy (Shimano XT/SRAM GX/X0) i amortyzatory (Super Deluxe/Fox Float X), a nawet większe amortyzatory. Granica? Nie istnieje, bo i za ponad 40000 można dziś znaleźć eMTB na rynku.