Ania napisała do przyjaciółki zupełnie niewinną wiadomość. Tak jej się przynajmniej zdawało. — To był pierwszy raz, kiedy postanowiłam postawić granice. W wiadomości było mi łatwiej. Moja była już przyjaciółka miała zwyczaj spóźniać się na każde spotkanie. I to nie 5 czy 10 minut, tylko pół godziny. A zdarzało się i dłużej. Napisałam więc, że czuję, że to brak szacunku dla mnie i mojego czasu i chciałabym, żeby to zmieniła – opowiada 29-latka.
To podziałało na przyjaciółkę dziewczyny jak płachta na byka. Pisała, skąd ten agresywny ton, dlaczego tak ostro. Twierdziła, że usprawiedliwieniem jej spóźnień są zaburzenia lękowe przez które "trudno się jej zebrać". — Chociaż problem ze spóźnianiem się miała na długo, zanim została zdiagnozowana. Zresztą wydaje mi się, że napisała to tylko po to, żeby wywołać we mnie poczucie winy. Czuła się niekomfortowo, z tym że ja – wiecznie idąca jej na rękę – czegokolwiek od niej oczekuję – mówi Ania.