Zabójca Andrija Parubija działał dla Rosji?
Radio Swoboda nieoficjalnie ustaliło, że 52-latek z Lwowa, który jest podejrzany o zabójstwo byłego przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy Andrija Parubija, przyznał się do winy. Mężczyzna miał również opowiedzieć o swoich kontaktach z Rosjanami. Jak przekazali dziennikarze, rozpoczęły się one na portalu społecznościowym, gdzie 52-latek szukał informacji na temat syna, który służył w Siłach Zbrojnych Ukrainy, ale zaginął w 2023 roku w rejonie Bachmutu.
Rosja szantażowała podejrzanego?
Rosjanie mieli poinformować 52-latka, że żołnierz nie żyje. Wcześniej Kanał 5 podawał, że rosyjskie służby specjalne "szantażowały podejrzanego informacjami o miejscu przechowywania ciała jego syna". Podobnego zdania byli dziennikarze gazety "Wysokyj Zamok", którzy twierdzili, że "Rosjanie, wykorzystując tragedię ojca, powiedzieli mu, że oddadzą mu ciało syna w zamian za zamordowanie dowolnego znanego ukraińskiego polityka".
Zobacz wideo Rosyjscy propagandyści urzeczeni hołdami Trumpa dla Putina
Zabójstwo Andrija Parubija
Mężczyzna miał otrzymać broń i kupić pozostałe rzeczy potrzebne do zbrodni na podstawie sfałszowanych dokumentów. Następnie 30 sierpnia przebrał się za kuriera i w obwodzie frankowskim we Lwowie oddał osiem strzałów do Andrija Paubija. "Okrucieństwo z zimną krwią. Upewnił się nawet, że ofiara nie żyje. A potem próbował zatrzeć ślady - zmienił ubranie, pozbył się broni i próbował ukryć się w obwodzie chmielnickim" - poinformowała Narodowa Policja Ukrainy. Niedługo później został on jednak zatrzymany. Zdaniem funkcjonariuszy "w zbrodni był rosyjski ślad".
Więcej informacji z Ukrainy znajduje się w artykule Władysława Jacenko: "Zamach i strzały we Lwowie. Kim był zamordowany Andrij Parubij? 'Symbol'".
Źródła: Radio Svoboda, Narodowa Policja Ukrainy