Brutalny proces czarownic z Gorzuchowa. Finał sprawy był naprawdę tragiczny

5 dni temu 11

To jeden z ostatnich procesów o czary w Polsce – dwa sądy odmówiły wszczęcia postępowania. Ale oskarżyciele byli zdeterminowani i doprowadzili sprawę do okrutnego finału.

Wszystko zaczęło się od nieszczęśliwego wypadku. Jeden z braci Szeliskich, ówczesnych właścicieli Gorzuchowa – niewielkiej wsi leżącej niedaleko Gniezna – wybrał się na konną przejażdżkę. Szlachetka galopował sobie pod lasem, gdy wierzchowiec spłoszył się, a jeździec spadł na ziemię i mocno poturbował. Szeliski twierdził później, że zawiniły kobiety, które zbierały nieopodal chrust na opał. Wypadek jak wypadek, ale sytuacja w okolicy była akurat napięta. Od tygodni panował nieurodzaj, co jednoznacznie dowodziło, że w pobliżu czai się zło. Przekonani o działaniu sił nadprzyrodzonych – bądź szukający ujścia frustracji po upokarzającym upadku jednego z nich – panowie Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy połączyli wątki i doszli do oczywistego wniosku: winne są czarownice!

Dając wiarę ludowym wierzeniom, bracia Szeliscy oskarżyli 10 miejscowych kobiet: Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową, Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską, o bycie czarownicami. Oskarżone zostały również nieletnie dziewczynki (najmłodsza w wieku 13 lat), co było nietypowe i czyniło sprawę jeszcze bardziej drastyczną.

Przeczytaj źródło