"Interwencja". Kulisy zbrodni w Limanowej. Tajemnice Tadeusza Dudy

5 godziny temu 59
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Tadeusz Duda co najmniej tydzień przed dokonaniem zbrodni w Limanowej myślał o tym, żeby popełnić samobójstwo. Tak wynika ze słów bliskiej dla niego osoby. Dlaczego ostatecznie zdecydował się na inne rozwiązanie? Gdzie ukrył broń, z której strzelał i co napisał w liście pożegnalnym? Odsłaniamy kulisy śledztwa w sprawie morderstwa, o którym usłyszała cała Polska. Materiał "Interwencji".

"Interwencja" nie może ujawnić kim jest kobieta, do której udało jej się dotrzeć. Dziennikarze zapewniają natomiast, że jest to jedna z najbliższych osób dla Tadeusza Dudy. Mężczyzna w czerwcu tego roku zastrzelił swoją córkę i zięcia w Starej Wsi, niedaleko Limanowej.

- Ja muszę coś zrobić, ale już i tak jest po wszystkim. Także proszę mnie wybaczyć, ale... To nie jest tak, że on jest potworem. Chciałabym, żeby ktoś w końcu napisał prawdę. Bo to jest przykre - mówi.

Reporterom udało się ustalić, że Tadeusz Duda, zanim poszedł do sądu, aby zapoznać się z aktami prowadzonej przeciwko sobie sprawy, planował zupełnie inne zakończenie. Jak twierdzą członkowie jego rodziny mężczyzna chciał targnąć się na własne życie.

- Mi się zwierzał. Jak rozmawialiśmy ostatnio, to już łamiącym głosem to mówił. Niech pan mi wierzy, że myślałam, że on nie żyje. Bo nie dawał rady już psychicznie. Czułam, że może to zrobić, a widziałam się z nim tydzień przed tym wszystkim - mówi krewna Dudy.

Zbrodnia z Limanowej. Tadeusz Duda i jego tajemnice

W trakcie dziennikarskiego śledztwa dotarto do byłego policjanta, który przez 17 lat ścigał, między innymi, kłusowników, w okolicznych lasach. Andrzej Dorynek zna ich mentalność i wie, że to ludzie, którzy właściwie nigdy się nie poddają, zwłaszcza, jak są ścigani przez policję.  

- Z tego, co wiadomo był kłusownikiem. Więc on ma też swój honor. Odebrał sobie życie, bo tak chciał w tym momencie. Gdyby wolał dalej prowadzić tą walkę, to mogłoby się, to całkiem też inaczej skończyć - mówi.

Jest coś jeszcze, co wyróżnia miejscowych kłusowników i wyróżniało także samego Tadeusza Dudę. Starannie chronią najważniejsze dla siebie przedmioty, czyli broń palną.

Po odnalezieniu zwłok mężczyzny praca policjantów się nie kończyła. Kilka dni później, 10 lipca 2025 r. dziennikarze byli w okolicach Limanowej z kamerą. Funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie wciąż przeszukiwali teren, szukając tego, co Duda mógł zostawić w lesie.

Dzisiaj jest już pewność, że Tadeusz Duda zastrzelił się z zupełnie innej broni niż ta, z której strzelał do swoich bliskich. Wiadomo też, że mężczyzna nie miał tylko dwóch sztuk broni. Był znacznie lepiej uzbrojony, niż mogłoby się to komuś wydawać.

ZOBACZ: "Interwencja". Zbudowali dom, który niszczy ich życie. Winią hydraulika

- Szukamy rzeczy, szukamy broni, nie ukrywam, że w czasie tych naszych działań udało nam się zabezpieczyć kilka sztuk broni należących do Tadeusza Dudy. One były w różnych miejscach, natomiast policjanci nie ustają dalej w poszukiwaniach. Brakuje jeszcze tej broni, z której Tadeusz Duda strzelał do swoich bliskich - zaznacza insp. Katarzyna Cisło z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- Może sam stwierdził, że lepiej mu to wyjdzie akurat z takiej broni. A druga strona medalu jest taka, że jeżeli to był kłusownik, to ta broń była dla niego naprawdę czymś cennym. Może mu szkoda było, żeby ktoś ją zabrał po wszystkim, wolał ten lepszy sprzęt ukryć - zastanawia się Andrzej Dorynek, były oficer policji z Limanowej.

Do lufy broni gładkolufowej, z której zabił się Tadeusz Duda, mężczyzna przytwierdził długi list. Teraz list analizuje prokuratura. Nieoficjalnie udało się dowiedzieć, że śledczy znaleźli w nim podsumowanie życia mordercy.

Wciąż poszukiwani są ludzie, którzy mogli pomagać uciekającemu Tadeuszowi Dudzie. Jedno jest dzisiaj już pewne: jak udało się ustalić, na broni, z której zginął morderca, znaleziono tylko jego DNA. A więc nikt nie pomógł mu odebrać sobie życia.

Znicze w miejscu odnalezienia zwłok

"Interwencja" rozmawiała z wieloma osobami z najbliższego otoczenia Tadeusza Dudy. Trudno jest znaleźć tych, którzy mówiliby o nim źle. Na miejscu odnalezienia jego zwłok codziennie palą się nowe znicze.

- Ludzie, którzy są w jakiejś zamkniętej społeczności, czasem, kiedy dochodzi do tak strasznej tragedii, próbują sobie to w jakiś sposób wytłumaczyć więc możemy sobie wytłumaczyć to: A, żył wśród nas potwór, bestia i trzeba o niej zapomnieć i mówić o niej jak najgorzej. A druga możliwość: o Jezu, to był dobry człowiek, to był człowiek w porządku, to był nasz przyjaciel. No bo jeśli tak nie było, no to powinniśmy byli coś zauważyć, może też odpowiedzialność spoczywa po naszej stronie – mówi Łukasz Wroński, profiler kryminalny.

Córka i zięć Tadeusza Dudy zostali pochowani na zupełnie innym cmentarzu niż on sam. O życie wciąż walczy jego teściowa. Morderca miał strzelać do niej ze śrutu, z bardzo bliskiej odległości.

Materiał wideo "Interwencji"

ap/ar / polsatnews.pl

Czytaj więcej

Przeczytaj źródło