Swojego dzieciństwa nie wspominam zbyt dobrze. Bieda, ciągle pożyczane pieniądze, nigdy na nic nie starczało. Matka była zapracowana, zgorzkniała, nieszczęśliwa. Jak czegoś nie umiałam, dostawałam ścierką przez plecy, a że się garbiłam (to mi zresztą zostało do dziś), to pamiętam też jej pięść na tych plecach.
Rzadko przytuliła, pocałowała, pogłaskała po głowie. Nigdy nie byłam na koloniach, obozach, jeździłam tylko do cioci na wieś. Rodzeństwo szybko wyniosło się z domu, z bratem były ciągle problemy, bo pił i wszczynał bójki. Było więzienie, a potem psychiatryk, bo wykryto u niego schizofrenię paranoidalną. Siostra w wieku dziewiętnastu lat związała się z dużo starszym facetem, matka nigdy nie akceptowała tego związku, chociaż to ten mężczyzna tak naprawdę nauczył moją siostrę wszystkiego – jeść sztućcami, bywać w filharmonii, nawet żeglować.