Decyzja, o której mówiło się od miesięcy, to odpowiedź na rosnącą presję inwestorów i katastrofalne wyniki finansowe Porsche. W pierwszym półroczu 2025 r. zysk koncernu spadł aż o 71 proc. do 718 mln euro, a w drugim kwartale sam zysk operacyjny sektora motoryzacyjnego zmniejszył się o 91 proc. Na sytuację wpłynęły cła w USA, które kosztowały firmę ok. 400 mln euro, a także problemy w Chinach i seria kosztownych restrukturyzacji.
Od momentu giełdowego debiutu Porsche w 2022 roku krytyka „podwójnej roli” Blume’a nie cichła. Wielu pytało, czy ktokolwiek jest w stanie równocześnie restrukturyzować gigantycznego Volkswagena i prowadzić Porsche. Teraz wątpliwości stały się faktem. Za kulisami trwają gorączkowe rozmowy o przyszłości. Głos ma nie tylko rada nadzorcza Volkswagena, ale przede wszystkim właściciele – rodziny Porsche i Piëch. To oni decydują o kursie marki. Według doniesień, preferencje są rozbieżne: jedni chcą wewnętrznego następcy, inni rozważają kandydatów z zewnątrz. Jedno jest pewne – decyzja zapadnie najpóźniej do początku 2026 roku.
Cieniem na dorobku Blume’a kładzie się również sprawa Cellforce, spółki zależnej Porsche, która miała dostarczać przełomowe baterie „Made in Germany”. Zamiast sukcesu – fala zwolnień i zarzuty, że projekt był od początku zbyt ambitny. Zamknięcie produkcji ogniw oznacza stratę setek miejsc pracy i pytania o los 60 mln euro dotacji rządowych. To kolejny przykład, jak trudno Europie konkurować z azjatyckimi gigantami w technologii akumulatorowej.
Porsche w cieniu spadku z DAX
Problemy finansowe Porsche są na tyle poważne, że coraz głośniej mówi się o możliwym spadku z indeksu DAX. To byłby symboliczny cios dla producenta, który jeszcze niedawno uchodził za „klejnot w koronie” Volkswagena. Cięcia zatrudnienia w Stuttgarcie, kolejne programy oszczędnościowe i niepewność co do strategii elektryfikacji tylko wzmacniają poczucie kryzysu. Nazwiska potencjalnych następców nie padają oficjalnie, ale wiadomo, że w grze są zarówno menedżerowie z wewnątrz, jak i kandydaci spoza firmy. Brak stabilności i przeciągające się rozmowy budzą jednak niepokój akcjonariuszy. Dla inwestorów sytuacja jest paradoksalna: odejście Olivera Blume kończy krytykowaną „podwójną rolę”, ale wprowadza Porsche w jeszcze większą niepewność, co widać po kursie akcji. Przez ostatni rok akcje niemieckiej marki motoryzacyjnej spadły o 35 proc.