Ambicją twórców weneckiego festiwalu jest, by wydarzenie nie pozostawało obojętne wobec problemów i wyzwań współczesnego świata.
"Polityczny" konkurs główny
Podejście to znajduje odbicie w programie wydarzenia. Wśród tytułów prezentowanych w konkursie głównym znalazły się filmy dotykające kwestii politycznych, wśród nich "The Wizard of the Kremlin" Oliviera Assayasa i "The Voice of Hind Rajab" Kaouther Ben Hani. Wtorkowy wieczór przynosi premierę kolejnego z nich – "Domu pełnego dynamitu" Kathryn Bigelow, twórczyni docenionego sześcioma Oscarami "The Hurt Locker. W pułapce wojny", którego droga rozpoczęła się właśnie na Lido.
W początkowej sekwencji fabuły poznajemy Olivię Walker (w tej roli Rebecca Ferguson), wysokiej rangi urzędniczkę Białego Domu. Kobieta spieszy się do pracy. W pośpiechu łapie kanapkę, zamyka telefon w schowku, wyciąga z kieszeni figurkę, którą bawił się jej kilkuletni syn. Na razie nic nie wskazuje na to, że nie będzie to zwykły dzień. Jednak kolejne minuty przynoszą przerażającą informację. Stany Zjednoczone są zagrożone atakiem rakietowym z nieznanego źródła. Działający pod presją czasu państwowi decydenci muszą ustalić, kto stoi za atakiem, i wdrożyć strategię działania w obliczu niebezpieczeństwa.
Dyskusja o broni atomowej
Według Bigelow "Dom pełen dynamitu" ma wyrwać ludzi ze stanu odrętwienia, zachęcić do refleksji nad tym, jaki jest ich stosunek do broni jądrowej. Żeby zrobić film, muszę być zafascynowana tematem. Wtedy całkowicie oddaję się historii i czuję, że mogę wszystko. Niezbędna jest wiara w wartość zgromadzonego materiału. Tym razem chciałam zainicjować dyskusję na temat broni atomowej. Wierzę, że kiedyś uda się zredukować jej arsenały, ale na razie żyjemy w domu pełnym dynamitu. Film przenosi publiczność do miejsca, w którym zapadają najważniejsze decyzje. Wierzę, że skłania do przemyśleń, co należałoby zrobić w takiej sytuacji, co wy byście zrobili, co ja bym zrobiła – powiedziała podczas konferencji prasowej poprzedzającej premierowy pokaz.
Reżyserka stwierdziła, że jej reakcją byłaby redukcja zasobów nuklearnych. Po obejrzeniu filmu chciałabym, żeby broń atomowa zniknęła z powierzchni Ziemi. Jak można mówić, że to jest metoda obrony, skoro rezultatem jej użycia jest całkowita zagłada? – zapytała retorycznie. Na uwagę dziennikarzy, że w kluczowym momencie filmu Stany Zjednoczone nie kontaktują się ze swoimi sojusznikami, twórczyni zapewniła, że scenariusz był konsultowany z ludźmi, którzy w przeszłości zajmowali wysokie stanowiska państwowe. Może to być dowód izolacjonistycznego podejścia. Warto mieć tego świadomość – zwróciła uwagę.
Znajomości z "poprzedniego życia"
Za scenariusz "Domu pełnego dynamitu" odpowiada Noah Oppenheim, były prezes NBC News, który w 2016 roku wyjechał z Wenecji z nagrodą za scenariusz "Jackie". Jego współpraca z Bigelow rozpoczęła się dwa lata temu i – jak oboje zapewnili – była bliska, owocna. Tym, co czyni Kathryn wielką reżyserką, jest jej zaangażowanie i autentyczność. Od samego początku chciała zaprosić widzów do miejsca, w którym ważą się losy kraju. Budowaliśmy tę opowieść razem. Oczywiście, pomocne okazało się moje doświadczenie dziennikarskie. Ten temat zawsze mnie interesował, zajmowałem się nim ponad 20 lat. Miałem szczęście, że mogłem wykorzystać nawiązane w "poprzednim życiu" znajomości z urzędnikami Pentagonu, CIA i Białego Domu. Zaangażowaliśmy ich w ten projekt, by fabuła była jak najbardziej wiarygodna – wspomniał scenarzysta.
Oppenheim podkreślił, że film ukazuje uniwersalną rzeczywistość ery nuklearnej. Zależało nam, by odzwierciedlał realia, w których ludzkość znalazła się w momencie wynalezienia broni jądrowej. Obecnie broń nuklearną ma dziewięć państw na świecie. Taka ilość broni wystarczyłaby, by kilkakrotnie zniszczyć naszą cywilizację. Skonstruowaliśmy broń, która może pozbawić nas życia. Właściwie to cud, że jeszcze tu jesteśmy. Dlatego postanowiliśmy opowiedzieć o systemie, a nie konkretnym momencie w dziejach kraju – podsumował.
Zaskakująca data polskiej premiery
W obsadzie "Domu pełnego dynamitu" oprócz Ferguson znaleźli się m.in. Idris Elba, Gabriel Basso, Jared Harris, Tracy Letts, Anthony Ramos, Greta Lee i Jason Clarke. Obraz jest jedną z trzech produkcji Netflixa, które otrzymały szansę na Złotego Lwa – dwie pozostałe to "Frankenstein" Guillermo del Toro i "Jay Kelly" Noaha Baumbacha. Film będzie można oglądać w serwisie streamingowym od 24 października. Tego samego dnia trafi do polskich kin – co może zaskakiwać, wszak do tej pory głośne filmy Netflixa, jeśli już sporadycznie trafiały na polskie ekrany, to z odpowiednim wyprzedzeniem – 2-3 tygodnie przed premierą w streamingu.
W konkursie głównym znalazło się łącznie 21 tytułów. Laureata najważniejszej nagrody poznamy w sobotę. Wyłoni go jury w składzie: amerykański reżyser i scenarzysta Alexander Payne (przewodniczący), francuski reżyser i scenarzysta Stéphane Brizé, włoska reżyserka i scenarzystka Maura Delpero, rumuński reżyser, scenarzysta i producent Cristian Mungiu, irański reżyser i scenarzysta Mohammad Rasoulof, brazylijska aktorka i scenarzystka Fernanda Torres oraz chińska aktorka Zhao Tao.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję