Kuba miał 21 lat, Edyta (imię zmienione) - była od niego o kilkanaście lat starsza. Miała już trójkę dzieci, za sobą nieudany związek i życie za granicą.
Poznali się latem 2018 r. - Jest przyjacielem mojej rodziny. Związek jest związkiem ukrytym, ponieważ jesteśmy dalekimi krewnymi - mówiła Edyta w późniejszych zeznaniach. Zaprzeczali, gdy pojawiały się pytania o ich bliższe relacje. Bali się, jak zareaguje otoczenie.
Jakub dopiero wchodził w prawdziwą dorosłość. Wciąż mieszkał z rodzicami, był na ich utrzymaniu. Interesowała go religia, polityka, psychologia. Przez jakiś czas działał jako wolontariusz w jednej z wrocławskich fundacji. Studiował zarządzanie, ale w czerwcu 2017 r. nie zdał egzaminu z matematyki. Po tym miał się załamać, izolować od innych. Wtedy zaczął brać leki, korzystać z pomocy terapeuty. Później zaczął studia psychologiczne.
- Syn jako jedynak był bardzo rozpieszczany, głównie przez moją żonę. Chcieliśmy zawsze dla niego jak najlepiej - zeznawał ojciec Jakuba A.
W związek z Edytą 21-latek zaangażował się 100-procentowo, była to jego pierwsza poważna relacja z kobietą. Wspólnie jeździli na wycieczki, na koncerty. Kuba pomagał Edycie w budowie domu w niewielkich Mrowinach w woj. dolnośląskim. Marzył o tym, że wspólnie tam zamieszkają.
Fragment zeznać Edyty: Pisał dla mnie poezję. Jego zakochanie we mnie przechodziło ludzkie pojęcie. Było bardzo intensywne, bardzo młodzieńcze. (...) Był bardzo zazdrosny, Nie chciał mnie zostawiać sam na sam z innymi mężczyznami. Nieraz, jak był przy spotkaniu np. moimi z elektrykami, hydraulikami i innymi osobami płci męskiej związanymi z budową, to mówił, że nie. I mnie nie raz od nich odpychał.
Według kobiety "to była taka miłość obsesyjna, toksyczna". - Ja czułam się zbyt bombardowana jego wiadomościami, obrażał się na mnie, jak mu nie odpisywałam od razu. Mówił, że zawsze panicznie bał się odrzucenia - mówiła.
Edyta: Zainstalował mi aplikację w telefonie, żeby wiedzieć, gdzie jestem. Zawsze wiedział, gdzie jestem.
Choć momentami czuła się przy Kubie szczęśliwa i mogła liczyć na jego pomoc, czuła jednocześnie, że ich związek nie ma przyszłości. Gdy tylko o tym wspominała, mężczyzna reagował bardzo gwałtownie.
Za pierwszym razem miał pociąć sobie rękę szkłem i, jak twierdziła kobieta, "histerycznie wołał, że ma go przytulać, że on jest w bólu". Za innym razem uderzał pięściami w kamienie nad brzegiem Odry, aż jego dłonie zaczęły krwawić.
"Jakub wspominał mi, że przeszkadza mu dziecko Edyty"
Z dwojgiem z trójki dzieci Edyty Kuba miał dogadywać się bezproblemowo. Traktowały go jak kuzyna.
Trudniej było z 10-letnią Kristiną, która, jak wynika z materiałów sprawy, miała być przeciwna relacji jej matki z młodym mężczyzną.
- Moja córka Kristina w tamte wakacje bardzo zazdrośnie podeszła do mojej relacji z Jakubem. W tym czasie to nie był jeszcze związek. Wyczuwała, że Krysia cały czas obserwuje mnie i Jakuba i naszą relację. Wydaje mi się, że coś wyczuwała - tak początek relacji z Jakubem A. wspominała Edyta.
O wiele ostrzej na temat córki swojej partnerki wypowiadał się sam mężczyzna..
- Kristina zachowywała się względem mnie i otoczenia w sposób niegrzeczny, opryskliwy, roszczeniowy, przemądrzały. Pomiędzy mną a Kristiną była rywalizacja o względy jej matki - wyjaśniał później.
Kolega Jakuba A.: Wspominał mi, że przeszkadza mu dziecko Edyty. (...) Już wcześniej, w trakcie niewielu razy, gdy Jakub mówił, że dziecko mu przeszkadza, mówił, że chciałby się go pozbyć.
Jakub chciał namówić kolegę, by to on dokonał zabójstwa Kristiny. Za dokonanie zbrodni obiecywał początkowo 10 tys. zł, a później również dodatkowe 2 tys. zł. Miał nawet w pewnym momencie wręcz próbować wcisnąć koledze kopertę z pieniędzmi.
W materiałach sprawy znajduje się wiadomość, którą Jakub A. wysłał znajomemu. Opisał tam cały obmyślony przez siebie plan, który jego kolega miałby zrealizować.
"Auto z wypożyczalni, zakładam tablice zwinięte z innego auta dzień wcześniej, (...), trasa bez ani jednej kamery na skrzyżowaniu lub przy sklepie na całej trasie i na miejscu" - pisał Jakub A. w wiadomości do znajomego. Opisywany przez niego plan zakładał następnie porwanie dziewczynki, zabicie i wycięcie narządów, by zbrodnia wyglądała na dokonaną przez handlarzy organami.
"Całość w rękawiczkach jednorazowych, przylegających ciuchach z ciucholandu, czapki, okulary, chusta" - zachęcał Jakub A.
Kolega nie podjął tematu, choć Kuba kilkukrotnie przypominał mu o swojej prośbie.
Jakub A. postanowił więc zrobić to sam.
"To nie było absolutnie przyjemne uczucie"
W środę 12 czerwca 2019 r. wypożyczył we Wrocławiu auto - Hyundaia Getza. Jeszcze tego samego dnia wieczorem pojechał własnym samochodem na jedną z wrocławskich ulic, gdzie ukradł z jednego z pojazdów tablice rejestracyjne.
Następnego dnia poszedł na uczelnię i o godz. 10 podszedl do egzaminu z podstaw socjologii. Skończył jako pierwszy i wyszedł po ok. 20-30 minutach. Wyjechał z Wrocławia pożyczonym Hyundaiem z kradzionym tablicami rejestracyjnymi i pojechał do Mrowin, gdzie Kristina mieszkała i chodziła do szkoły.
Zaparkował niedaleko domu swojej partnerki i czekał, aż Kristina będzie wracać z lekcji. Gdy dziewczynka się pojawiła, zaproponował, że ją podwiezie.
Ale nie pojechał do jej domu, tylko na polną drogę. Powiedział 10-latce, że musi stamtąd wziąć ozdobny kamień do ogrodu i że to potrwa tylko chwilę.
Zatrzymali się. Jakub A. powiedział Kristinie, że musi wziąć worek z tylnego siedzenia. Gdy usiadł z tyłu, zaczął dusić 10-latkę. Potem, gdy zorientował się, że dziewczynka wciąż oddycha, zadał jej nożem trzydzieści ran kłutych. Na koniec upozorował motyw seksualny zabójstwa (ze względu na szacunek do zmarłej i rodziny nie informujemy o szczegółach opisanych w akcie oskarżenia i wyroku).
- Jak zadawałem ciosy Kristinie, to czułem amok, adrenalinę, szok, strach. To nie było absolutnie przyjemne uczucie. Robiłem to również po to, żeby się sprawdzić, że jestem w stanie kogoś zabić - mówił w prokuraturze Jakub Z.
- Zabiłem Kristinę, bo mi przeszkadzała. Dokuczała mi, okazując niechęć. Zagrażała związkowi, jaki tworzyłem z Edytą, dlatego postanowiłem się jej pozbyć. Opowiadała różne rzeczy rodzinie na temat relacji między mną a Edytą. Te opowieści mogły wpłynąć na to, że nasz związek się rozpadnie - tłumaczył. Wspominał również o "chęci zemsty" i "nienawiści" wobec dziewczynki.
Kristina zmarła po kilku minutach. Sekcja zwłok wykazała potem, że bezpośrednią przyczyną były rany kłute szyi i wykrwawienie.
"Aż sam zacząłem się martwić"
Mężczyzna zostawił ciało dziewczynki na miejscu. Przebrał się i odjechał do Wrocławia. Wypłacił z konta kilkanaście tysięcy złotych na zakup nowego auta, pojechał pociągiem do Poznania, gdzie był umówiony na jazdę próbną. Już nowym autem wrócił do Wrocławia koło północy.
Z wypożyczonego wcześniej Hyundaia wyciągnął przedmioty, których użył do zabójstwa. Część z nich, w tym nóż, wrzucił do rzeki przy kładce na Wyspie Opatowickiej. Pozostałe (np. skradzione tablice oraz ubrania ze sklepu z używaną odzieżą), wyrzucił do śmietników.
Cieszył się nawet, że w sklepie z używaną odzieżą nie mieli jego rozmiaru butów, tylko większe. - Pomyślałem przy okazji, że mogę zmylić dodatkowo organy ścigania co do wielkości stopy sprawcy, w razie pozostawienia śladów obuwia na ziemi - zeznawał.
Następnego dnia pojechał wypożyczonym autem na myjnię, dokładnie wyczyścił i zwrócił samochód.
W międzyczasie matka Kristiny zaczęła poważnie niepokoić się nieobecnością córki. Tego samego dnia około godziny 17 zgłosiła zaginięcie na policji.
"Kristiny nadal nie ma... Szuka jej policja, straże, rodzice, mieszkańcy..." - pisała do Jakuba A. w wiadomości na komunikatorze.
"Serio???????! Jakbym nie był w Poznaniu, to bym przyjechał i zrobilibyśmy objazdówkę" - odpowiedział mężczyzna. "Aż sam zacząłem się martwić.... Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby komuś z moich znajomych coś się stało...." - dodał po chwili.
Jeszcze tego samego dnia, w czwartek, ciało dziewczynki znaleźli spacerowicze, którzy od razu zawiadomili policję.
Kolegę Jakuba coś wtedy tknęło. - Nie pytałem wprost, czy to on. Spytałem ogólnie, odpowiedział, żebym nie drążył tematu - zeznawał mężczyzna.
Jakub A. został zatrzymany w niedzielę po południu.
"Nad sprawą od czwartku pracowali najbardziej doświadczeni policjanci i prokuratorzy. W tym czasie śledczy sprawdzili setki informacji w tej sprawie, w tym również te otrzymywane od mieszkańców" - informowała Dolnośląska Policja.
Zobacz wideo Zabójstwo Kristiny z Mrowin. Zatrzymanie 22-letniego Jakuba A.
Zabójstwo Kristiny. Jakub A. staje przed sądem
Jakub A. początkowo twierdził, że nie zabił dziewczynki, a zlecił to bezdomnemu narkomanowi, któremu zapłacił za to 5 tys. zł.
Następnego dnia już przyznał się do winy. Z tą różnicą, że w jego opowieści ciosów nożem było kilka, a nie, jak było w rzeczywistości, kilkadziesiąt.
- Ta sytuacja, w jakiej jestem, to jest ból na całe życie, to jest otwarta rana, nie tylko moja, ale całej rodziny. (...) On zniszczył życie mi i całej mojej rodzinie - zeznawała później Edyta, matka Kristiny.
Biegli psychiatrzy i psycholog orzekli, że Jakub A. w chwili zdarzenia był poczytalny. Co prawda miał w organizmie niewielką ilość alkoholu (wypił wcześniej piwo), był też pod wpływem leków psychotropowych, uznano jednak, że jedynie tłumiły jego emocje i "nie wywołały u niego uchwytnych zaburzeń psychicznych".
U Jakuba A. stwierdzono za to zaburzenia osobowości "o obrazie osobowości narcystycznej - podtyp narcyzmu złośliwego, ukrytego, ze współwystępującymi cechami paranoicznymi, psychopatycznymi, agresją i sadyzmem".
Lekarze z oddziału psychiatrycznego Aresztu Śledczego we Wrocławiu stwierdzili u Jakuba A. schizofrenię. Z tym nie zgodzili się jednak biegli. Uważali, że mężczyzna symuluje, chcąc uzyskać korzystny wyrok. Tym bardziej, że o rzekomych doznaniach psychicznych, których miał doświadczać, mówił dopiero po jakimś czasie, już po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze i po uczestnictwie w eksperymencie procesowym.
Biegli uznali poza tym, że w ich wieloletniej praktyce nie spotkali się z przypadkiem aż tak precyzyjnego przygotowania do popełnienia zbrodni.
Mężczyzna został oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o podżeganie kolegi do zabójstwa Kristiny.
- Przyznaję się do popełnienia zarzucanych czynów i bardzo tego żałuję - powiedział podczas rozprawy głównej we wrześniu 2021 r. Dodał, że "dalszy związek z Edytą po zabójstwie jej córki wyobrażał sobie, że wszystko będzie odbywało się zwyczajnie".
Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Świdnicy 11 października 2022 r., ponad 3 lata po śmierci dziewczynki.
Kara: dożywocie.
Do tego pozbawienie praw publicznych na 10 lat, przedterminowe zwolnienie nie wcześniej niż po 30 latach (czyli w 2049 roku), a także nakaz zapłaty po 100 tys. zł rodzicom Kristiny oraz pokrycie kosztów sądowych (97,4 tys. zł)\
"Brutalny i drastyczny sposób działania Jakuba A. w połączeniu z zadaniem pokrzywdzonej dodatkowych cierpień, zbędnych z punktu widzenia skutku w postaci śmierci, jawi się jako zachowanie szczególnie okrutne" - stwierdził sąd w uzasadnieniu.
"Oskarżony dopuścił się zabójstwa 10-letniej dziewczynki, córki swojej partnerki, co już samo w sobie należy uznać za zbrodnię budzącą szczególną społeczną odrazę i potępienie. Przemoc ze strony oskarżonego charakteryzowała się wyjątkową intensywnością i gwałtownością (....) Bezbronność ofiary pogłębia też element zaskoczenia. Pokrzywdzona nie zdawała sobie przecież sprawy z zagrożenia, znała oskarżonego, zaufała mu, że odwiezie ją do domu" - czytamy.
"Chciałem przeprosić"
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Obrońcy Jakuba A. wnioskowali o dopuszczenie opinii innego zespołu biegłych psychiatrów.
Sąd się do tego przychylił. Nowi biegli również uznali, że Jakub A. był poczytalny i nie miał choroby psychicznej.
- Ja tego żałuję, chciałem przeprosić wszystkich, którzy zostali skrzywdzeni tym czynem, to nie był mój zamiar. Cokolwiek powiem, mam wrażenie, że to niewiele zmieni. Proszę o obiektywne rozpatrzenie mojej sprawy - mówił Jakub A. w lutym ubiegłego roku podczas rozprawy apelacyjnej.
8 lutego 2024 r. zapadł prawomocny wyrok. Sąd Apelacyjny utrzymał w nocy najważniejsze elementy poprzedniego orzeczenia. Stwierdził jednak, że nie doszło ze strony Jakuba A. do "działania ze szczególnym okrucieństwem".
Sąd drugiej instancji ocenił bowiem, że mężczyzna co prawda "nastawiał się od początku na to, żeby pozbawić 10-latkę życia", ale "bez zadawania dodatkowych cierpień". "Dopiero jak okazało się, że wybrany sposób uśmiercenia zawiódł, zaczął gwałtownie zadawać ciosy nożem, ale też z tego powodu, by zrealizować swój pierwotny zamiar zabójstwa, a nie po to, aby zadawać pokrzywdzonej dodatkowe cierpienia" - czytamy.
Sąd apelacyjny orzekł też, że mężczyzna nie podżegał, a usiłował podżegać swojego znajomego do dokonania zabójstwa. Podwyższył również zadośćuczynienie zasądzone na rzecz matki dziewczynki ze 100 tys. zł do 200 tys. zł.
Decyzją sądu ma też odbywać karę w systemie terapeutycznym.
Obrońcy Jakuba A. złożyli skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Sprawa czeka na wyznaczenie terminu.
"Zawsze najpierw mówiła językiem miłości"
Bliscy wspominali Kristinę jako osobę wrażliwą, o artystycznych uzdolnieniach. W sieci znajdujemy informację o konkursie recytatorskim, w którym w lutym 2019 r., zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią, wzięła udział Kristina. Była jedną z finalistek gminnych eliminacji, przeszła dalej, do powiatowych.
Dziewczynka uprawiała sport, lubiła też malować, tańczyć i śpiewać, chciała wystąpić w programie "The Voice Kids". Mimo bardzo młodego wieku już myślała o przyszłości. Miała wybrane wymarzone liceum, chciała zawodowo zajmować się medycyną estetyczną. Marzyła też o psie. Wybrała nawet imię: Melodia.
Znała cztery języki. - Jednak zawsze najpierw mówiła językiem miłości - napisała matka Kristiny w liście odczytanym na pogrzebie dziewczynki.
Cytaty w artykule pochodzą z akt sprawy.